niedziela, 25 grudnia 2011

Moc prezentów!!

Gwiazdka zaświeciła, kolacja wigilijna dobiegła końca, prezenty rozpakowane a we mnie dziecko skacze pod sufit z radości!!
Mój małż zrobił mi prezent niezwykły!! Zna mojego konika, wie, że lubię stare graty, te z duszą. I przytargał mi takie!! Starą przepiękną skórzaną walizkę, taką elegancko niedużą i toaletkę art deco i jeszcze stół do mojej przyszłej pracowni!!
I to są moje pierwsze od wielu lat święta, które nie były gehenną.

sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt!!

Słodkości, pyszności i Bożej Radości!!


sobota, 17 grudnia 2011

Łyżwy - wyżły...

Czyli o języka łamaniu...
W naszej ogromnej metropolii zwanej niegdyś miastem wojewódzkim (teraz to nie wiem jakim, może powiatowym, ale głowy nie dam) przy galerii (miejskim ogłupiaczu i kradzieju kasy) otwarto drugi rok z rzędu lodowisko.
Ogłoszenie o tymże zajściu wywieszone było w szkole Marysi. Przeczytałam, podumałam, podpytałam i dziś kupiłam dziecku łyżwy... zwane przez powyższe wyżłami ;D
Progenitura córką potocznie zwana z radochy tchu nie mogła złapać.
Już mi w tychże chartach niekoniecznie afgańskich po pokoju kłusowała z włosem rozwianym i obłędem w oczach...
Jak to jednak niewiele trzeba, żeby dziecku sprawić radość...

No i co ważne! Sama sobie naprawiłam to co sknociłam przy moich 10 ojro! Na przelew czekam, małż nie musiał ingerować i prowizji pobierać he he.

środa, 14 grudnia 2011

10 ojro...

Właśnie się dowiedziałam, że na jednej z francuskich stron wygrałam 10 euro. Wszystko byłoby ok i skakałabym pod sufit gdybym... omyłkowo nie podała złego adresu e mail do przelewu... a teraz muszę czekać na szanownego małżowinka, który będzie się "ogromnie dziwił" jak ja to zrobiłam.... sam wie ile jest tych kont w przedziwnych internetowych miejscach finansowo i politycznie podejrzanych (sam ma aż trzy tajne konta) ;D
No to teraz czekamy na niego, przyjdzie, odkręci i uwolni moje 10 ojro tak ciężko pozyskane...
A jakby ktoś też chciał zarobić jakieś drobniaki ( albo gadżety)albo po prostu dać dziecku zajęcie przy kompie z możliwością stałej kontroli poczynań zapraszam do zarejestrowania się na stronie Toilokdo.com z tego linka, będę zachwycona!!



poniedziałek, 12 grudnia 2011

Grudniowo...

Zimno i nieprzyjemnie na zewnątrz... zmywarka ma fochy, dziecko namiętnie produkuje gwiazdy z papieru i ogólnie jest ok ;)
Mikołaj był, nawet kilka razy... niestety jeszcze nie u mnie ale już w drodze jest... Dostanę paczkę o Bożenny z Marzeń o świecie. I nawet wiem co dostanę...
I dostanę jeszcze dwie kartki z wymianki świątecznej z mojego forum.
I kupiłam siatkę na ryby dla małża...i jeszcze muszę dokupić podbierak... ciekawe skąd kasę na to... (sama nie chce się mnożyć... bezczelna...)
No i mieliśmy kolejną rocznicę ślubu... ju dziewiątą.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Świąteczny lampion ...

Trwa zabawa na forum, zapisałam się, podumałam i stworzyłam lampiony... kilka lampionów ale w trakcie roboty zaglądałam na forum i widziałam, że na ten sam pomysł wpadło już kilka koleżanek... więc podumałam dalej i zrobiłam taki... mnie się strasznie podoba efekt świetlny.


niedziela, 20 listopada 2011

Wspomnienia mikołajkowe...

Zapisałam się na candy u Peniny... bo przypomniał mi się mój sławetny Mikołaj... Rodzice baaaardzo długo opowiadali to jako anegdotę... dopóki słuchaczem nie został mój małż osobisty i się nie śmiał!! Mało tego powiedział, że w tym nie ma nic zabawnego a JA mogłam dostać zawału!

Oto mój wpis u Peniny, może i Was rozbawi a możne nie...

Pamiętam "mojego Mikołaja", był gdzieś w maju... tato kostium wierzył nie wiedzieć czemu... Dla żartu przebrał się w niego w czasie, gdy wysłał mnie do sklepu po coś...
Wracałam sobie spokojniutko, powolutku, wdrapywałam się na trzecie piętro... weszłam na podest A TAM MIKOŁAJ STOI I MÓWI "A CÓŻ TO DZIECIĘ TAK DŁUGO CIĘ NIE BYŁO?"
a ja na to: ŁAAAAAAAAAAAAAAAA A CÓŻ TO, A KTÓŻ TO!!!!! I żeby mama "temu mikołaju" zza ramienia nie wyjrzała byłabym ze schodów sfrunęła...
Tak oto wspominam "Mikołaja"...

Sama mojemu dziecku takiego numeru nie zrobię. Utwierdzam ją w przekonaniu, że Mikołaj istnieje i nawet jej pokazałam stronę internetową tego prawdziwego w Laponii.

Oto jego adres dla Waszych pociech... sama z niego korzystałam przez dobre dziesięć lat ;).
Santa Claus
Arctic Circle
96930 ROVANIEMI
FINLAND

MARYSIA TEŻ WYSYŁA DO NIEGO LISTY.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Pasowanie na ucznia i film autorski.

Pasowanie na ucznia odbyło się dzisiaj... ale jakoś mi się nie chce o nim wspominać, uchetałam się i mam dosyć chociaż impreza świetnie zaplanowana i zorganizowana. Dobiłam się butami i tyle.
Ale za to dostałam link do fajnego filmu, nie omieszkam oczywiście wspomnieć, że byłoby miło gdyby się komuś z Was drodzy czytelnicy chciało zagłosować autorka byłaby zachwycona... jak mniemam...

http://krecwroclaw.pl/glosowanie/film-16/

Głosujcie!!!!! Zdaje się, ze można nawet coś tam wygrać...

piątek, 21 października 2011

Nowe drzwi, srebrny kluczyk i kłopoty...

Zaczęło się od tego, że jako wspólnota zamówiliśmy nowiuśkie stalowe drzwi do bloku a do nich wielkie srebrne klucze...zamek miał być "idiotoodporny"... już w trakcie montażu lokalna elita towarzyska obiecała nam (oczywiście nie do nas tylko do wykonawcy), że bramę "rozjebie" w trzy dni...
Do roboty zabrali się po zapadnięciu zmroku... nie udało im się wejść, ale nam lokatorom uniemożliwili wyjście...do pracy...
Jazda, nerwy i złość, bo co komu drzwi przeszkadzają? Ano melina zamknięta, nie ma gdzie wejść, zapalić, poświrować, pohałasować...
Przyjechał wykonawca bramę otworzył, dziś przyjedzie zrobić poprawki...
Jestem nieprzyjemnie poruszona tym co się zdarzyło... co komu przeszkadzamy? Dlaczego ktoś ma w moim domu wprowadzać swoje porządki? Jakim prawem pytam?
I tylko kłopoty... bo tobie nie wolno... nic mieć, niczym się cieszyć, niczego posiadać... BO ONI NIE MAJĄ! a skoro oni nie mają to ty też nie będziesz miał!
A chała mości panowie! Żebyście się nie zdziwili...

czwartek, 13 października 2011

Ferdynand Wspaniały!

A jednak! Rewelacyjne być dzieckiem... albo chociaż "mamusią dyżurną". W teatrze byliśmy... Fantastyczne przedstawienie, pełne śmiechu i czystej radości. Obserwowanie dzieci, tłumaczenie im czym się rożni teatr od kina. Chłoną szczegóły, nazwy i obrazy jak gąbka...
uwielbiam teatr! Skorzystałam z okazji i wyciągnęłam zza kulis koleżankę koleżanki - aktorkę... żeby ją dzieciom z bliska pokazać... że to jednak nie kino trójwymiarowe...
Chcą iść jeszcze... najlepiej na to samo ;)

niedziela, 18 września 2011

Powrót Rachitycznego i inne przypadki.

Od mojego ostatniego wpisu wydarzyło się tak wiele, że sama nie wiem od czego mogłabym zacząć... Może tak:

Wesele było, zabawa do białego rana, dziecko wywijało jak szalone ;)

Pierwszy tydzień w szkole, jakoś minął, dziecko się nie zniechęciło.

Potężna awantura w rodzinie, w którą zostałam wciągnięta mimo woli, i od której się zadnią częścią odwróciłam... od awantury rzecz jasna a nie rodziny... chociaż możne i od niej też...

Zaszczytne miejsce w trójce klasowej... możne być jednocześnie ciężko i zabawnie...

Wrócił Rachityczny Kaszelek. W towarzystwie zapalenia zatok i temperatury... Męczący drań...

Nie chce mi się nawet nie chcieć...

P.S. Małż sobie w czasie wczorajszej kolacji łyżeczką od herbaty WYBIŁ ZĄB!! JEDYNKĘ!! JEST SZCZERBATY...

piątek, 2 września 2011

Wiwat Państwo Młodzi!


Ale to dopiero jutro, dziś ostatnie poprawki i lakier dla ślubnego prezentu. Zdjęcia świeżutkie i takie ... moje... Znaczy niepełnosprawne...


piątek, 19 sierpnia 2011

Za chwil kilka... za momencik... będę w lesie...

I będę zbierała grzyby do wypęku, do znudzenia i zmęczenia!!! I będę najszczęśliwszym stworzeniem jakie ziemia nosiła!

A jeszcze przed wyjazdem butelka nalewkowa, kupiona w sklepie po... zł.
Robiona dla jednej przemiłej pary.




I do zobaczenia za 10 dni!!

wtorek, 16 sierpnia 2011

Huston mamy problem...

A nawet dwa... zdaje się, że nie jedziemy do lasu... znaku żadnego Ewkowie nie dają, nawet dymnego. Znaczy stało się coś niedobrego... Niedobrze, oj niedobrze. Żeby ich tylko jakie nieszczęście nie spotkało, bo będzie naprawdę źle...
Szkoda , ale co mamy zrobić? szaty rwać na sobie czy łeb popiołem posypywać?

Z rzeczy pozytywnych: Marysia ma już całą wyprawkę do szkoły, z częścią jej nawet sypia... Plecak z lalką podobną do B zauroczył dzieciątko... Mała zaczęła liczyć dni do rozpoczęcia roku szkolnego. Oby się tylko po pierwszym tygodniu nie zniechęciła i będzie ok.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Odliczanie w toku...

Coraz bliżej wyjazdu, wszystkie sprawy pilne i te mniej pilne załatwiamy już.
Po niedzieli jedziemy do księgarni po podręczniki dla Marysi, do marketu po inne szkolne przydasie, plecak na razie wstrzymany, bo może potem będą fajniejsze albo tańsze te co są baaardzo fajne.
Słoiki już przygotowane na wypadek jakby były grzyby w lesie... jeszcze papierowe torebki (też na wszelki wypadek). W najbliższą sobotę zaczynamy pakowanie... żeby przypadkiem niczego potrzebnego nie zostawiać w domu.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Dumna jestem!

Jestem przeogromnie dumna z mojego dzieciątka!! Taka dumna i taka szczęśliwa jak nie wiem co!
Powodem tej lawiny uczuć jest plomba... tak, tak... jedna mała plomba, założona na jeden mały mleczny ząbek Marysi!
Była dzielna, siedziała spokojnie, nie krzyczała i nie szarpała się. Zachowywała się lepiej niż niejeden dorosły (w tym JA ).
Podczas kolejnej wizyty będzie lakowanie ząbków i kolejna plomba. Ja już jestem zestresowana a co dopiero w następny wtorek będzie!
Troszkę ją zabolało ale mądra kochana Pani Ząbek jej powiedziała, że to ten ostatni robal z zęba się tak trzyma i trzeba go wygonić.
W nagrodę za dzielność Marysia dostała lizaka! Wiem, że to niezbyt mądre, ale jakoś dziecku trzeba osłodzić ten wysiłek i odwagę.

niedziela, 31 lipca 2011

Zaczymany odlicznie!

Już za parę chwil... za chwil parę... tra la la la la...
Już za niedługo, za dosłownie kilkanaście dni jadę do "domu w lesie"!
Ewa mi wczoraj pisała i terminy podawała!!! Matko jak ja kocham to miejsce! I właścicieli Domu też kocham. Niezwykli, życzliwi i uroczy ludzie z fantastycznym hobby.

Z tym ich hobby to też historia osobna i dość zabawna...
Ewa marzyła "całe życie" to znaczy dość długo... o nurkowaniu, opowiadali mi o tym w czasie naszej pierwszej wizyty w Michałowie.
"Dom w lesie" faktycznie jest domem w lesie, i na czas nieobecności właścicieli potrzebny jest ktoś do opieki nie tyle nad domem co nad pieskami (niegdyś trzema) i kotami...
Mówili nam o tym, że zimą to wszyscy deklarują chęć opieki a jak przychodzi okres urlopowy to nie ma nikogo chętnego.
Tak jakoś obydwoje z małżem zadeklarowaliśmy chęć opieki z potrzeby miejsca spokojnego wypoczynku urlopowego..., Ewka i Janusz się ucieszyli, po czym nie wzięli naszej oferty całkiem serio... i się zaczęło!
w czasie urlopu chcieli zrobić uprawnienia nurkowe, bez nich nie ma opcji pływania gdziekolwiek, a wiedza specjalistyczna w tej dziedzinie jest tak samo potrzebna jak sprzęt.
Razem z nimi zdawałam egzamin (znaczy oni zdawali a ja ich odpytywałam z teorii). Zdali, zrobili badania, kupili własny sprzęt i pojechali... ale dopiero później...
A my mamy cudowne miejsce na wypoczynek urlopowy!! Z dala od ludzi, cisza i spokój!! W tym roku jedziemy już trzeci raz!! Mam nadzieje, ze nie ostatni!!
Już się nie mogę doczekać, może padać deszcz... nawet powinien, w zeszłym roku nazbieraliśmy masę grzybów i w tym tez chcę!

sobota, 30 lipca 2011

Wyróżnienie!

Po raz pierwszy w mojej blogowej karierze otrzymałam wyróżnienie!
Jestem bardzo wzruszona i troszkę zagubiona... ale szczęśliwa.
Dziękuję Kejti to baaaardzo miłe z Twojej strony.
Ale wyróżnienie zobowiązuje wiec muszę spełnić pewne warunki:

1. Podać link do bloga, który przyznał wyróżnienie z podziękowaniem (bo jakże inaczej?)
2. Umieścić logo wyróżnienia u siebie w blogu.
3. Napisać 7 rzeczy o sobie.
4. Nominacja 16 blogów do nagrody (nagrody nie zwracamy do bloga, który dał nam wyróżnienie).
5. Poinformowanie wyróżnionych blogowiczów o zaistniałym fakcie ;)


7 rzeczy o mnie.... ło matko!!

1) jestem szurnięta, ale to dobrze bo moje dziecko kocha szurniętych ;),
2) uwielbiam wszelkie zajęcia dla rąk - ale tylko te kreatywne, zmywania naczyń nie znoszę :( ,
3) maniacko lubię moje forum (decoupage24.pl) i nie wyobrażam sobie dnia, żeby tam nie zajrzeć...
4) uwielbiam wszelkie candy ale bez wzajemności :D ,
5) kocham "dom w lesie" - nasze ukochane miejsce wypoczynku,
6) maniacko zbieram serwetki i przydasie do decou...
7)uwielbiam się śmiać, mogę z siebie (z reguły to jest najlepszy powód do śmiechu),
No udało się!!
Teraz koniecznie podam moje ulubione blogi... takie wiecie specjalne!

1. http://elakuela.blogspot.com/
2. http://deco-pasja.blogspot.com/
3. http://agastudio.blogspot.com/
4. http://asket.blox.pl/html
5. http://janeczkowo.blogspot.com/2011/07/zaczyna-brakowac-mi-czasu.html
6. http://marinanikulina.blogspot.com/
7. http://haftowaneprezenty.blogspot.com/
8. http://decufantazje.blogspot.com/
9. http://alicjanka.blogspot.com/
10. http://edytadecoupage.blogspot.com/
11. http://miriamart-decu.blogspot.com/
12. http://llooka.blogspot.com/
13. http://mojaprzystan-ila.blogspot.com/
14. http://darsi-kolorowezacisze.blogspot.com/
15. http://midutki.blogspot.com/
16! http://zebyniezwariowac.blogspot.com/

To przegląd moich zainteresowań, upodobań i leków na smutki i troski...

piątek, 22 lipca 2011

Magia Miejsc Niezwykłych.... i inne

Leje już któryś dzień z kolei... człek zamoknięte jestestwo posiada...
A kilka chwil temu dosłownie byłyśmy z Marysią nad wodą... niedaleczko i nie całkiem blisko...
Przed świtem dziecko z łóżka zerwałam, żeby zobaczyła wschód słońca, była zachwycona!
Pozowała do zdjęć na tle jeziora, na łódeczkach maleńkich.



Nie obyło się również bez panierowania po świcie... nie ma to jednak jak spacer boso po brzegu... najlepiej jeszcze bez spodni...

środa, 6 lipca 2011

Próba samobójcza...

Groźnie brzmi i tak tez było...
Nasz mały lokator, zamieszkujący kuwetę umiejscowiona na parapecie próbował wczoraj odciąć sobie dopływ powietrza... dość niefortunnie z resztą, bo go zdążyłam uratować.
Nie wiem jak to się stało, ale Bąbel (nasz żółw wodno - lądowy) leżał w wodzie na plecach i nie walczył! żeby nie przypadek byłby się utopił.
W szoku był już do wieczora... siedział na kamieniu i głowy nie wystawił nawet na chwilkę.
Dziś znowu świeci słonko, więc nasz gwiazdorek nawet łapy wystawił i się opala...

wtorek, 5 lipca 2011

6,35

To pora dość wczesna i raczej nie budząca jakichś niezdrowych emocji... zazwyczaj...
Dziś było zupełnie inaczej... Dziecko zapragnęło obejrzeć kreskówkę o tej porze, w zasadzie nic takiego ale... nie mogła uleżeć spokojnie... "wiewióry w gaciach masz?" pytał tatuś mojego maleństwa...
Obejrzała i zawiadomiła nas, że jutro też będzie oglądała... żebym jej budzik ustawiła... a ona jak dziś przyniesie go do mnie bo nie potrafi go wyłączyć...
No to do jutra...

czwartek, 23 czerwca 2011

Nocne obserwacje.

-I-

To Pan Deszcz...
Pan Deszcz Konieczny
z "tych" Koniecznych
Niezbyt nachalny
robi swoje
i idzie dalej...
Pan Deszcz Konieczny

-II-

W strugach latarnianego światła
przystanął mężczyzna
jego płaszcz ocieka wodą
Pan Deszcz
czeka...
W strugach latarnianego światła...


-III-

Romans namiętny
deszczowy
gdzieś w bramie
konsumowany
bez przyszłości
z teraźniejszością
na kilka chwil
deszczowych...

środa, 22 czerwca 2011

Obiecane.

Dziś obiecałam koleżance i jej koleżance też, że znajdę link do pięknych szydełkowych zabaweczek prosto z bajek.
Jak obiecałam tak poszukałam i jest.
Monika to dla Ciebie i Twojej Balladyny!
Miejsce nazywa się Budka, zajrzyjcie i podziwiajcie. http://www.blogger.com/img/blank.gif

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Absolwenci!

Dzisiaj w naszym przedszkolu było zakończenie roku szkolnego...
Msza dla dzieci i rodziców z udziałem dzieciaczków.
Śpiewy i niemal interaktywna msza, dzieciaki recytowały swoje kwestie z takim przejęciem, że momentami nie można było nic zrozumieć, ale jakie były dumne!
Zaraz po tym w przedszkolu popisy taneczne (i tu popłynęłam ze wzruszenia jak moje dzieciątko maleńkie wywijało w objęciach kolegów. Wychowawczyni spisała się rewelacyjnie! Wierszyki, piosenki i pokaz taneczny zrobiły furorę.
Jestem bardzo szczęśliwa, że nie poszłam za "głosem rozsądku" i pozwoliłam Marysi skończyć zerówkę w przedszkolu. To był naprawdę świetny okres dla nas obydwu.

sobota, 18 czerwca 2011

Dla mnie dwa razy to samo...

- Dla mnie dwa razy to samo! - zawołał za mną
- A konkretnie to co? - zapytałam,
- No to co robisz dla siebie - powiedział wskazując na drewniana łyżkę , którą właśnie wyjęłam z szuflady kredensu.
- Idę nakładać gładź na ścianę w kuchni, ile mam Ci jej nałożyć i na co?
- A myślałem, że będziesz robiła chleb z miodem...
To na tyle jeśli chodzi o pomoc mojego małża w remoncie... ale jak dziś powiedziałam sąsiadce że mam jeszcze 89 lat do końca tego wieku, żeby skończyć i tylko 9 lat i 363 dni do końca kredytu w związku z tym zdążę przed sprzedażą... tak myślę...
Zrobiłam dziś około 90 % najdłuższej ściany i 80 najkrótszej... zagruntowane, zaciągnięte emulsją czekają na właściwy kolor, reszta do szlifowania...
Z kolorem mam problem booooo,kredens i krzesła w ciemnym brązie, blat ma być taki sam, na ścianę płytki w czterech odcieniach... kupy... a na podłogę jasne "żeby Tobą cholera nie targała na widok jakiegoś okruszka na podłodze"... I teraz się zaczynają wyboje, kuchnia raczej ciemna, długa, kiszkowata, wygląda jak zaatakowana przez sporego tasiemca...
Odpadają odcienie żółtego, pomarańczowego i niebieskiego (jakieś nowe kolory).
Osobiście nie przepadam za czerwonymi a niebieskie są takie łazienkowe i zostają brązy i zielenie...
Małż wybrał kolor (paprykowy)... ale mu powiedziałam, że skoro już sama robię ściany to kolor też sama wybiorę... obraził się...

czwartek, 9 czerwca 2011

Mam kota...

Kota to mam w głowie... a w domu mam koteczkę. Przepiękną syberyjska kocicę, która spędza u nas urlop...
Binka wlazła pod kredens i ani myśli wyłazić... mamy ją zostawić w spokoju a jak się oswoi z zapaszkami wylezie do miski i toalety... Mam nadzieje, ze do toalety wylezie szybko... nie lubię sprzątać po kocie, żeby był nie wiem jaki piękny.

czwartek, 26 maja 2011

Piknik na skoszonej trawie,,,

Dziś z okazji dnia matki, zbliżającego się dnia dziecka i oczywiście nadchodzącego wielkimi krokami końca roku szkolnego ( i przedszkolnego również) odbył się piknik w naszym przedszkolu.
Mamusie napiekły ciast przeróżnych - ja również... niebieskie z różową pianką na wierzchu (pochłoniętego jako pierwsze, wszystkie dzieciaki jadły), byli animatorzy, były konkursy dla mam i dzieciaków, śpiewy i tańce (też śpiewałam czy raczej może wyłam). Dzieciaki zgarniały kolejne lizaki, rozśmieszały rodziców...
Przedszkole jest jak już kiedyś Wam opowiadałam prowadzone przez Siostry Zakonne... i niefortunna odpowiedź jednej z dziewczynek ma pytanie czyja córką była Jasmina z Alladyna... otóż była "córką szatana"!! (chodziło o córkę sułtana).
Rechot było słychać w całej okolicy... zdrowy rechot rodziców i ta mina S. dyrektor...
Warte zapamiętanie chwile, radość, zdrowa rywalizacja miedzy dzieciakami i tańce.
Tyle zabawy, warto brać udział w tego typu imprezach, szkoda, że to już ostatnia w tym składzie przedszkolnym...

poniedziałek, 23 maja 2011

Z natchnienia i potrzeby serca...

Takie oto dzieła poczyniłam ostatnimi dniami... miałam potrzebę wewnętrzną, chciałam jakoś spożytkować nagromadzone chęci... co wyszło... to widać.








Oraz takie cosie nazwane przez mojego własnego prywatnego małża rybimi oczami...

sobota, 14 maja 2011

Na granicy absurdu...

Zaczęło się niewinnie... ponieważ dziecko urosło a rower nie, wystawiłam go (rower rzecz jasna nie dziecko)na aukcję alledrogo...
Mili ludzie prosili o więcej danych, o więcej zdjęć i generalnie są zainteresowani... ale jedna osoba pytaniem przywołała głupawe wspomnienie z czasów, kiedy poszukiwaliśmy odpowiedniego mieszkania do kupienia... Wówczas to miła starsza pani zapytała czy mogłaby z nami pomieszkiwać... a dziś pytanie o termin zapłaty za ewentualnie (jeszcze się nawet nie zapowiada na zakup)4 - 5 tygodni...
To co? chcemy kupić rower czy nie? albo chcę, oferta jest dobra albo nie chcę, bo możne będzie coś ciekawszego... Normalna sprawa, że kupując coś chcemy, żeby oferta była dla mnie kupującego korzystna... Nawet się nie zdobyłam na odpowiedź... chyba bym nie potrafiła w sposób grzeczny i elegancki kazać się popukać po głowie...

Ale to nie wszystko!
Zaliczyłam dziś potężny napad śmiechu! Z racji częstych niezapowiedzianych wizyt elementu społecznego - obcego w naszych piwnicach, postanowiliśmy zamontować kratę broniącą dostępu do w/w pomieszczeń osobom postronnym... Sąsiadka usłyszała hałasy na klatce i wyjrzała... a tam miejscowe dzieciaki licytowały się kto dotknie kraty bo ona pod prądem...
Aż przyszła po mnie bo kratę pod prąd podłączyli... fakt, oznakowali to ale jednak... Okazało się, że to ktoś z wyższym poczuciem humoru przykleił znaczek zerwany z szafki rozdzielczej włączników elektrycznych...
Rżałam jak głupia zgięta w pół! Miałam tak nieprawdopodobny ubaw, że się sąsiadka speszyła... a potem rechotała ze mną...

wtorek, 10 maja 2011

... ciag dalszy...

Dobra, jestem, żyję, ząb załatany ale... bez przygód się nie obyło...
Dotarłam do przychodni, jako trzecia w kolejce byłam... okazało się że wszyscy z jednej podstawówki.... odczekałam swoje... wejszłam do gabinetu... opowiedziałam jakie to mnie szczęście spotkało (ze łzami w oczach), poprosiłam o większy młotek celem znieczulenia... lekarz odmówił bo nie będzie wiercił... zapomniał o wytrawianiu kwasem (fosforowym jakby kto pytał) i przedmuchiwaniu do osuszenia "zębiny". Łzy mi się lały okropnie ale przeżyłam.
Założył mi ślicznie nowiutką plombusię, i jak już ją szlifował żebym se języka nie pokaleczyła plomba zrobiła "pyk" i mu w łapie wylądowała...
Wywiązała się dyskusja "musi to pani w prywatnym gabinecie zrobić bo te państwowe plomby się nie utrzymają" (jestem szczęśliwą posiadaczką protezy zębowej), wiem, że robią "prywatne" plomby w państwowych i zapytałam, usłyszałam cenę i kazałam robić...
Mam nową plombę, kosztowała swoje... z gwarancją jest... zobaczymy...
W następną środę mam kolejna wizytę...

... i masz babo placek...

Taaaaa dokładnie tydzień temu - znaczy we wtorek spadła mi plomba z ząbeczka... śniadanie konsumowałam lubieżnie i chrupło... nie śniadanie tylko plomba!
Wczoraj był termin wizyty... zestresowana udałam się do przybytku znanego jako przychodnia stom. i oddałam w ręce siły fachowej pod postacią sporego faceta płci męskiej - niewątpliwie...
I cóż było dalej? Zrobił tenże facet płci przeciwnej porządek z moim zębem, załatał go i nawet pozwolił mi przyjść jeszcze raz pomimo mojej histerii...
A dziś obudziło mnie obrzydliwe chrupnięcie i okazało się że mi plomba spadła!! Ratunku!! czekam już tylko na otwarcie przychodni... ze łzami w oczach i zestresowana jak wczoraj...

środa, 4 maja 2011

"Dama tyfusowa"

To określenie usłyszałam od koleżanki na widok mojej nowej fryzury... Wiadomo jak tylko zrobiłam ładne zdjęcia facjaty trzeba było coś zmienić...Padło na włoski... gęste jak trawnik przed pałacem Buckingham i niesforne jak stado ślimaków... każdy w inną stronę i ani myślą o współpracy... Dobił mnie łupież! Już udało mi się go pozbyć... już się chwaliłam w jaki sposób to zrobiłam, po czy podrapałam się w głowę... i posypał się śnieg! I nie było wyjścia!! Maszynę w dłoń i jazda!!
Małż nie jest szczególnie zadowolony z nowego mężczyzny w domu, ale cóż zrobić... moje zdrowie psychiczne jest ważniejsze od jego upodobań.

poniedziałek, 2 maja 2011

Zaszczyty!

Już Wam opowiadaøam o S. Zuzannie... otóż tak bardzo spodobał jej się prezent, że poszła do naszego proboszcza i ... poprosiła o poświecenie dechy! Bo Ona znaczy Zuza chce się do niej modlić!
Normalnie łzy wzruszenia lały mi się strumieniem jak o tym usłyszałam!!
Nie każdego spotyka taki zaszczyt!! I dlatego jest on tak wielki! Można się ze mnie śmiać, bo... głupia baba się cieszy... Ale czy nie mam powodu do radości? Czy kogoś jeszcze spotkało coś takiego?

środa, 27 kwietnia 2011

Pożegnania...

Zaliczyłam dziś dwa... Jedno ze łzami w oczach, drugie z przyjemnością dawania czegoś komuś z potrzeby serca...
Otóż pożegnałam się dziś z moją ulubiona zakonnicą ! Fajnie zabrzmiało nie? Ale tak naprawdę było... to nasza zeszłoroczna wychowawczyni w przedszkolu S. Zuzanna.
Kiedyś myślałam, że zakonnicami zostają kobiety skrzywdzone przez... rodziny i mężczyzn z przewagą tych drugich a czasem zwyczajów panujących w niektórych dużych rodzinach... "Że ta najmłodsza do klasztoru pójdzie, taką jej rolę damy..." . Co było powodem przyjęcia ślubów przez "naszą" Zuzę pojęcia nie mam, nigdy nie zapytałam... nie ośmieliłam się... a jako osoba niewierząca (paradoksalnie prowadzam córkę do kościoła i na religię, i przedszkole jest prowadzone przez siostry ;D)zawsze doszukiwałam się drugiego dna...
Dziś przestałam szukać... doszłam do wniosku, że osoba tak mocno stojąca na ziemi, tak trzeźwo myśląca, i tak rzeczowa miała swoje powody - znaczy POWOŁANIE. A tego to już nie jestem w stanie podważyć.
Jedzie ta "nasza" Zuza na Węgry... Zgromadzenie sióstr Św. Elżbiety stamtąd pochodzi... będzie odbudowa klasztoru... I będzie znajoma Siostra "jakbyśmy byli w okolicy" ;D
Pożegnałam się z S. Zuzanną ze łzami w oczach a na pamiątkę dałam jej coś co bardzo kocham (nie własne dziecko rzecz jasna o nie...). To pieta, którą robiłyśmy razem z Bożenką latem zeszłego roku... Praca nad nią sprawiła nam obydwu ogromną przyjemność i choć się okropnie nad nią kłóciłyśmy efekt jest przewspaniały. Pokażę Wam... choć zmieniła właściciela...

piątek, 15 kwietnia 2011

Madame Kura...

Jak z okazji prawie każdych świąt wzięłam udział w wymianie kartkowej... to takie miłe czekać na kartkę świąteczną...niespodziankę nie wiadomo od kogo...
Tym razem "dobry los" postanowił, że Alutka po raz kolejny sprawiła mi niespodziankę!
Dostałam przepiękną kurkę z frywolitki i serwetki ze świątecznymi motywami a jak wiadomo serwetki to towar na wagę złota....
Oto Ona Madame Kura...


środa, 13 kwietnia 2011

Czy to... grzech...?

Właściwie sama nie wiem, czy jest, czy też nie... a chodzi mi mianowicie o chęć posiadania...
Wiadomo, zaglądam na forum, udzielam się, czasem coś pokażę... i albo zbiorę oklaski albo nikt nie zauważy... Czasem się tym przejmuję a czasem olewam... delikatnie rzecz ujmując...
Co mnie jednak nurtuje, to chęć posiadania tylko niektórych przedmiotów... niekoniecznie mi potrzebnych do egzystencji... ale dusza kwiczy z żalu... wyje i zawodzi, bo ja to po prostu muszę mieć!! I nie mam najczęściej...
Czy możne moja żądza posiadania jest grzechem?
Bo, że jest normalna to już się niestety zorientowałam.
Idę... nie będę szukać dziury w całym... możne jaki Anioł da mi anioła?
A może tylko kopa na rozpęd ku świetlanej przyszłości pełnej "spełnionych chciejstw".

czwartek, 7 kwietnia 2011

Kot w skrzynce na listy...


Jakiś czas temu wędrowałam po blogach... oglądałam rękodzieło wszelakie i cieszyłam nim oczy... tak zwyczajnie bez podtekstów.
Ponieważ lubię rzeczy nie tyko ładne, ale przede wszystkim nietuzinkowe i pomysłowe zwiedzam, i komentuję to co mi się podoba szczególnie... i pochwaliłam "Długiego Mańka" u Kejti! Zaproponowałam mu nawet własny dom na lokum na wypadek, gdyby go szukał i dziś się wprowadził!!! Wyciągnęłam grubachną kopertę ze skrzynki na listy i chichotałam jak szalona wiedźma... sąsiad na mnie patrzył spode łba...
Przedstawiam Wam Żółtego "Długiego Mańka". Mojego osobistego kociaczka.

czwartek, 31 marca 2011

Jaja sobie robię...



Na konkurs zrobiłam jajo... drugie dla przyjemności...

środa, 30 marca 2011

Jak gwiazda...


Dziś moja własna osobista szwagierka zrobiła mi frajdę nieprawdopodobną! Zrobiła specjalnie dla mnie sesję zdjęciową. Napstrykała masę naprawdę pięknych zdjęć, na których ja wyszłam pięknie... He!! pięknie to jest zdecydowanie za mało powiedziane!!
Wyszłam jak dama!!
A w trakcie tejże sesji naszło mojego małża na wygłupy... i załapał się na zdjęcia, jest tak fotogeniczny, że choć nie chciał pozować i tak udało się i jest na kilu udanych fotkach. Będziemy mieć piękną dekoracje na ściany, bo takie chwile trzeba uwieczniać.

piątek, 25 marca 2011

Paczka - draczka...

Dziś w końcu wysłałam paczuszkę do Michaliny... wstyd się przyznać ale nie miałam kiedy, a to już tydzień od losowania...
Nietypowy rozmiar pakunku sprawił, że nie znalazłam nigdzie odpowiedniej wielkości kartonika.
Zrobiłam pakiecik taki trochę jak z przedszkola, ale poczta łaskawie przyjęła jeszcze jeden objaw mojej radosnej twórczości... bez sprzeciwu.
Poszła paczuszka, ani jednego prawdziwego cukiereczka nie wsadziłam do środka... nic co można by skonsumować lubieżnie...
Może się spodoba, może Michalina będzie zadowolona, możne nawet zrobi zdjęcie i pozwoli je pokazać...
Czekamy cierpliwie, najwyżej się nie odezwie...

niedziela, 20 marca 2011

Pierwsze pisane zagadki Maryśki.

Maryśka ma już 7 lat, ponieważ nowy program dla zerówek nie przewiduje nauki czytania i pisania moje dziecko (chcące pisać i czytać ale nie przyjmujące pomocy od rodzicielki) uprawia wolną amerykankę...
Wczoraj pisała zagadki - oczywiście pisać nie potrafi i składa słowa tylko na słuch...
Oto jedna z jej zagadek, która ubawiła mnie do łez i postanowiłam ją upamiętnić:
KOWA MA WMUNA MA KOT DŻ KOWA DŻ PIES. Rzecz jasna pytanie było: kto ma wymiona krowa, kot czy pies?
No to kto ma wymiona? Dż może wiesz?

piątek, 18 marca 2011

Kto wygrał candy...

Z nadmiaru zajęć i totalnego niewyspania nieco się pospieszyłam... Znaczy chcąc iść spać zorganizowałam wszystko tak, żeby urządzić losowanie, wynająć "sierotkę" (za cukierki ;) ) oraz zrobić zdjęcie... Okazało się, że rysowanie jak się dziś przekonałam mam lepiej opanowane niż fotografowanie... Wiem od fotografa, któremu obmyśliłam zdjęcie... artystyczne...
Mniejsza z tym... ponieważ jestem upośledzona fotograficznie zdjęcie z wylosowanym "losem" musi poczekać do jutra... trudno potrzebna mi porada fachowca!
Ale zwycięzca jest!!! Mam nadzieję, że będzie zadowolona...
Dziękuję Wam wszystkim za miłe sercu wpisy, pozdrawiam Was serdecznie.


Niestety okazało się, że sprzęt fotografujący zmarł nagle ale gwałtownie...
Tym sposobem muszę ogłosić zwycięzcę candy "na piechotę". Została nią założycielka i autorka bloga "Haftowane prezenty"
Uprzejmie proszę o kontakt.

poniedziałek, 14 marca 2011

Szukam igły w stogu...

Przeglądałam blogi moich gości, wiadomo zaglądamy z ciekawości najczystszej...
Znalazłam jeden fajny... podobają mi się "druciane wytwory" czyli robótki na drutach, ładnie napisałam komentarz, zapisałam się na candy, skopiowałam zdjęcie... i elegancko pozamykałam wszystkie zakładki nie kopiując linku!!! Normalnie zaćma jakaś!!
Potem przez nie powiem ile czasu szukałam w zakładkach tego właściwego bloga... Znalazłam ale bez krwawych ofiar się nie obyło...

środa, 9 marca 2011

Marzenia jak z reklamy...

Piękna tropikalna plaża, słońce, złoty piasek i błękit oceanu... Poleżeć na słonku, wygrzać kości... Fajnie by było...
Tak, tylko co by powiedzieli ci z Greenpeace...
(Stary żart - ulubiony mojego małża, taki o wielorybie, który mówił że nie jest wielorybem a ludzie z Greenpeace i tak chcieli go uratować... wieloryb był po prostu dużą kobietą...)
I weź tu człowieku podziel się marzeniami... hehehe

poniedziałek, 7 marca 2011

Pan Pit

Pan Pit to nic innego jak zwany wszystkim "pitekantropus financjus" z rodzaju "zwrotus podatkus".
Jak to w poniedziałek, jazda do urzędu skarbowego w odpowiedzi na zaproszenie urzędników...co zrobiłam? Ano nic... znaczy czego nie zrobiłam. Nie wpisałam odliczenia z pit 0! Masakra!! Tym samym odsunęłam w czasie remont!! Płakać mi się chce ze złości na własna głupotę.
Idę sobie... może znajdę coś co mi humor poprawi...

piątek, 4 marca 2011

Candy urodzinowo - urodzinowe ogłaszam!



Jak w tytule... a może niekoniecznie?
W każdym razie mam dziś 35 urodziny, życzenia złożył mi już małż, za chwilkę będą rodzice i znajomi.
Ale to nie tylko moje urodziny! dokładnie 8 marca będzie rok mojego blogowania, a 9 marca urodziny obchodzi moja córeczka Marysia.
Z tej jakże wzniosłej okazji zapraszam na tajemniczo - niespodziankowe candy.

Zasady zabawy są powszechnie znane, więc zmian wprowadzać nie będziemy... możne poza jedną...
Żeby uniknąć "łowców nagród" w zabawie biorą udział tylko posiadacze bloga... możne to niesprawiedliwe, ale TAK TO SOBIE OBMYŚLIŁAM.
Jeżeli chcesz dodaj mojego bloga do swoich ulubionych (będzie mi miło jak nie wiem co), ale wcale nie musisz tego robić.
Zamieść na swoim blogu podlinkowaną informację wraz ze zdjęciem, zaproś innych do zabawy.
Losowanie odbędzie się już 18 marca w "późnych godzinach wieczornych" więc czasu jest niezbyt wiele.
A co będzie prezentem? Niespodzianka!

wtorek, 15 lutego 2011

Sny na jawie, jawa o snach...

Dzisiejszej nocy jak już wielu poprzednich miałam sen... Żaden proroczy, nic strasznego.
Śni mi się Pani Jadwiga... pojęcia nie mam ani kim jest, ani też dlaczego akurat mi.
Pani Jadwiga we śnie każe do siebie mówić Jadwinia... jest posiadaczką wielu pomieszczeń, które czasem kojarzą mi się z piwnicą, czasem ze strychem a jeszcze kiedy indziej z opuszczonym ale zadbanym starym domem. W tych pomieszczeniach zawsze znajdują się stare meble z rożnych epok. I zawsze zachwycam się kilkoma, albo tylko jednym. Kiedyś przez długi czas śnił mi się kredens, kiedy indziej stare ale bardzo piękne szafki kuchenne, a jeszcze "inną razą" przedziwne pralki automatyczne - współczesne, futurystyczne i bardzo ciekawe... Nie są te sny męczące, raczej tylko wywołują rano smutek, bo się skończyły, bo nie były prawdziwe, bo to tylko fantazja...
Jadwiniu dlaczego nie istniejesz naprawdę? Dlaczego pokazujesz mi takie cuda?

sobota, 12 lutego 2011

Skarbiec Baby Jagi

Ta Baba to Jagoda, moja siostrzenica lat 7. Zapragnęła posiadać własną szkatułę na damskie dodatki i nieśmiało poprosiła przez posły (czyli własną rodzicielkę)o takową. No kimże bym była gdybym odmówiła?
Jaga lubi żeby było różowo i wyraziście i oczywiście "barbiowo". I wyszło tak.

sobota, 5 lutego 2011

Krzesła Jaśnie Pani...

Jakiś czas temu oglądałam krzesła jednej Pani. Chciała je tylko... sama właściwie nie wiedziała co. Zabrałam je do domu, umyłam, odarłam z kilkudziesięciu lat kurzu i innych dóbr nabytych, różnych wynalazków lakierowych i diabeł wie czego jeszcze. A ponieważ te krzesła to antyki nie wypadało ich zwyczajnie pomalować więc... pobejcowałam ubytki, tam gdzie to było koniecznie naprawiłam, lakier i voila!
Są przepiękne, baardzo wygodne i wyglądają prawie jak nowe! A to prawie nadaje im tylko uroku.

I oczywiście jak to ja - zdjęcie marniutkie (jakby mogło być inaczej nie?)
A krzeseł było sześc, cała jadalnia!

środa, 2 lutego 2011

Szalony Anioł


Anioł mnie dziś obdarował! Wiadomo, jak kochasz rękodzieło a Ktoś zrobi Ci prezent to... no sama nie wiem, ale mnie się łezki radości rosiły dość intensywnie...
Dostałam od Urszuli to co Jej nie było potrzebne... w życiu bym się nie spodziewała takiej ilości i rozmaitości!! Urszula Jesteś Wielka.

wtorek, 25 stycznia 2011

Włoskie spagety...

Pisownia jak przystało na mnie... naciągana, ale zgodna z tym co dziś wyprodukowałam.
Otóż daniem dnia jest prawdziwy sos do spaghetti według oryginalnego włoskiego przepisu, żaden słoikowy, żaden z torebki tylko to co było w przepisie.
I jest przepyszny! Matko kochana już więcej nie kupię żadnego wynalazku, tylko to co konieczne i tyle!
A składniki to:
- cebula (drobniutko pokrojona),
- papryka czerwona (również w drobną kostkę),
- ząbek czosnku,
- oliwa (ale ta lepsza),
-pomidory z puszki krojone lub nie - jak kto woli
- sól, pieprz, bazylia, oregano,
- no i makaron
I co dalej? pokrojone warzywka zeszklić na oliwie, dodać pomidorki z sosem własnym, poddusić, dodać przyprawy, nadal podduszać, w międzyczasie ugotować makaron. Kiedy już będzie "al dente" przełożyć od razu do sosu i chwilkę potrzymać na ogniu. A potem to już tylko jeść!!

piątek, 21 stycznia 2011

Glut O! plazma

Skąd Glut? A otóż z racji nazwiska mojego małża osobistego... jest to wynik przekręcania i skojarzeń.

Czyli o tym jak poszłam krew oddać.
Dziś szczególnie z potrzeby jakiejś wewnętrznej poszłam oddać krew... Z racji posiadanej przeze mnie grupy poproszono mnie nie o krew tylko o plazmę. W zasadzie nie mam uprzedzeń wiec skoro już tam byłam...
Niestety okazało się, że nie można mi się wkłuć w naczynie bo...go nie widać, a skoro nie widać to poszukiwania mogą skończyć się porozrywaniem wyżej wymienionych części mojego ramienia... Zostałam przeproszona i poproszona o przyjście jeszcze raz za kilka tygodni... Nie wiem czy dlatego, że mają nadmiar mojej grupy, czy możne myślą że przez kilka tygodni mi te naczynia urosną...
Koniec końców jestem nakręcona mocną kawą, której nie znoszę i jakoś muszę dać ujście nieprzyjemnie nagromadzonej energii.

Aa i zapomniałam podpisać deklaracje dla ewentualnych dawców szpiku! Skleroza nie boli ale będę miała pretekst żeby tam iść ponownie.

czwartek, 20 stycznia 2011

"Kufer babki Alicji"


Połknęłam książkę wczoraj... Dawno tak nie czytałam, a jeszcze dawniej książka nie sprawiłam mi takiej przyjemności.
Nie spodziewałam się że "rutynowa" wyprawa do biblioteki przyniesie tyle radochy.
A o czym czytałam? Hmmm... w zasadzie jest to opowieść o poszukiwaniu prawdy kiedyś tam zakamuflowanej, nieeleganckiej, nieprzyjemnej, czasem krzywdzącej ale... jednak prawdy.
Klara - istota szalenie interesująca (pragmatyczna i twórczo elokwentna), ma do odkrycia tajemnicę rodzinną, wraz z nią pojawiają się jacyś krewni, jacyś zadawnieni spadkobiercy i łowcy posagów i jeszcze miłość... A to wszystko osadzone w naszych współczesnych relaniach tzw. "szarej rzeczywistości"
Autorka operuje słowem w sposób szalenie dla mnie przyjemny i łatwy. Czyta się "jednym tchem". Polecam.

sobota, 15 stycznia 2011

Poszukiwania moje...

Ostatnią pracę decou zrobiłam przed świętami. Od tamtej pory jakoś nie miałam ochoty sięgać po pędzel... Szukam dla siebie czegoś nowego, takiego, żeby przerwa w decowaniu nie była czasem zmarnowanym. Trudne to i jakieś takie niemożebne... Szydełko, sutasz, biżu... dziś jeszcze znalazłam kwiaty malowane... Brakuje mi serca do poszukiwań. Brakuje mi wiedzy i umiejętności żeby zabrać się za coś konkretnego. Właściwie sama nie wiem czego mi brakuje. Okropne uczucie takiego zawieszenia pomiędzy. Pomiędzy Nowym a Starym. Hobby się nie zmienia, ale zmieniają się potrzeby.

piątek, 14 stycznia 2011

Krzyś w rajstopkach...


Przeglądając blogi znalazłam jeden taki... piękny i pełen radości. Jego twórczyni pokazała kurs robienia na szydełku misiaczka. Oto mój tworek - "Krzyś w rajstopkach"
To on w pełnej krasie misiowego uroku.

wtorek, 11 stycznia 2011

Sutaszowy coś



Popadłam w amok, ale ponieważ został mi już niewielki kawałek tasiemki nie będzie on trwał wiecznie. Dziś zawieszki na coś lub do czegoś...
Oczy w miseczce z koralikami zostawiłam... okropieństwo!

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Sutasz...



Oglądałam sobie dość intensywnie na moim forum sutaszowe dzieła koleżanek i tak łaził za mną i łaził... Dziś doszedł... Se udzióbałam zawieszkę albo może broszkę...


Aaa no i jadłam dziś pieczone banany z czekoladą! Pycha normalnie!! Moja Marysia wymyśliła i sama je napychała słodkościami... mniam!

piątek, 7 stycznia 2011

produkcja nie - masowa...


Otóż na przełomie dziesięcioleci (czyt. w Sylwestra i Nowy Rok)dłubałam sobie miseczkę będącą spadkiem po teściowej (żyjącej oczywiście, właściwie spadek po tych miseczkach, które zdążyłam jej wytłuc). Dłubanie to najbliższe czynom dokonywanym określenie. W ceramice nazywało się to kiedyś wybieraniem dekoracji... jak się zwie teraz któż to wie...
No mniejsza z nazewnictwem, powstała ta oto miseczka... a właściwie jej nowy image.

wtorek, 4 stycznia 2011

W marcu będzie Candy

W szale oglądania przeróżnych blogów zauważyłam, że tylko ja nie wklejam zdjęć swoich prac, tylko ja nie chwalę się swoimi osiągnięciami i tylko ja zapomniałam że to już niedługo będzie rok mojego blogowania...
Tytułem tej sklerozy muszę sobie jednak przygotować candy z prawdziwego zdarzenia. Co będzie prezentem? A czort wie! Biżu, decu albo wstążeczka albo możne jeszcze coś nowego? Trzeba przygotować prezent dla tych osób, którym się chciało czytać moje bzdurki, marudki i pierdółki...

niedziela, 2 stycznia 2011

Chęć posiadania kota...

Już raz przerabiałam chęć posiadania kota... był pięknym szaro-granatowym persem o dźwięcznym imieniu Miecio... Okazał się draniem i wandalem...
Teraz pragnę posiadać Kota Klamkowego... Takim kotem chce się podzielić Kasia z pracowni ino -ino.
Jej koty to po prostu szaleństwo kolorów i ta kocia miękkość...