sobota, 14 maja 2011

Na granicy absurdu...

Zaczęło się niewinnie... ponieważ dziecko urosło a rower nie, wystawiłam go (rower rzecz jasna nie dziecko)na aukcję alledrogo...
Mili ludzie prosili o więcej danych, o więcej zdjęć i generalnie są zainteresowani... ale jedna osoba pytaniem przywołała głupawe wspomnienie z czasów, kiedy poszukiwaliśmy odpowiedniego mieszkania do kupienia... Wówczas to miła starsza pani zapytała czy mogłaby z nami pomieszkiwać... a dziś pytanie o termin zapłaty za ewentualnie (jeszcze się nawet nie zapowiada na zakup)4 - 5 tygodni...
To co? chcemy kupić rower czy nie? albo chcę, oferta jest dobra albo nie chcę, bo możne będzie coś ciekawszego... Normalna sprawa, że kupując coś chcemy, żeby oferta była dla mnie kupującego korzystna... Nawet się nie zdobyłam na odpowiedź... chyba bym nie potrafiła w sposób grzeczny i elegancki kazać się popukać po głowie...

Ale to nie wszystko!
Zaliczyłam dziś potężny napad śmiechu! Z racji częstych niezapowiedzianych wizyt elementu społecznego - obcego w naszych piwnicach, postanowiliśmy zamontować kratę broniącą dostępu do w/w pomieszczeń osobom postronnym... Sąsiadka usłyszała hałasy na klatce i wyjrzała... a tam miejscowe dzieciaki licytowały się kto dotknie kraty bo ona pod prądem...
Aż przyszła po mnie bo kratę pod prąd podłączyli... fakt, oznakowali to ale jednak... Okazało się, że to ktoś z wyższym poczuciem humoru przykleił znaczek zerwany z szafki rozdzielczej włączników elektrycznych...
Rżałam jak głupia zgięta w pół! Miałam tak nieprawdopodobny ubaw, że się sąsiadka speszyła... a potem rechotała ze mną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz