środa, 19 grudnia 2012

... byłam bardzo grzeczna?...

No chyba byłam ;D Mikołaj obdarował mnie już trzy razy! A wszystkie prezenty są od dziewczyn z "mojego" forum ;D Najpierw podarek od Beaty - Whisky
Potem urocza zimowa kartka z życzeniami od Marzenki
A na koniec kolejna paka, tym razem od Magdaleny - Leny
Jestem zaskoczona hojnością moich Mikołajek. Ale też wzruszona, że komuś się chciało zrobić prezent z myślą TYLKO O MNIE. Dziewczyny WESOŁYCH ŚWIĄT.

środa, 14 listopada 2012

Masochizm...

Cierpię na przypadłość zwaną potocznie masochizmem. Nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe zjawisko, ale mnie zawsze powala na kolana.Dosłownie niestety... Wczoraj w akcie desperacji zeszlifowałam własnoręcznie położoną (ponad pół roku temu) gładź, zagruntowałam ją ślicznie, posprzątałam, i pomalowałam calutka ścianę! A dzisiaj... dzisiaj nie mogę podnieść rąk wyżej własnych "płucek", mam spuchnięte dłonie, skórę jak tarka i do tego rany bojowe... Ale mam kuchnię już prawie-prawie zrobioną! Kolorek wybrałam niesamowity - nie powiem, żeby bez wojny... Elegancki szary kolor, który wygląda rewelacyjnie! Produkt tzw. marka własna castoramy. Nazwa: Lniany Puch... Pięknie! Patrząc na tempo, w jakim przeprowadzam roboty remontowo-budowlane to mogę spokojnie powiedzieć, że do końca świata ich nie skończę... Ale co tam, robię sama i jest po mojemu. Nie muszę prosić, żeby pan-małż zrobił tak czy tak, zrobię, przychodzi na gotowe i nie może pyskować! A w przyszłym tygodniu zamierzam montować regipsy... Będzie fajnie...

czwartek, 25 października 2012

Zdobyczne biurko.

Biureczko Marysia dostała od Ewik. Dostała je dawno temu (czyli w czasie wakacji) i wreszcie doczekało się nowego wyglądu. W pierwszej wersji miało być takie "dziewczynkowo - księżniczkowe". Ale dziecku coś nie pasowało. Druga wersja czyli całkiem białe mnie się nie widziało, bo utrzymać to w czystości, to byłaby syzyfowa praca. Poszłyśmy na kompromis tj. czysto białe ale z dekoracjami czarnymi (w razie kredek itp.. Może jeszcze dostanie patynę ale to tylko "może". Wyjdzie w praniu.

czwartek, 27 września 2012

Konkurs był...

No więc był, tematyka dość bliska każdej z nas... znaczy opakowanie na "wenę twórczą". Mnie się przypomniał przepis na "pijanego arbuza". Wiadomo dobre to i łatwo wchodzi wiec i butelka średnio potrzeba. No ale skoro butelka to butelka. Poczyniłam takową.

czwartek, 20 września 2012

Zafilcowani ;D

Dawno temu... jak wieść niesie był zlot... A na tym zlocie była min. nauka filcowania na sucho i na mokro. Na mokro - rewelacja. Suche natomiast mi się wcale nie podobało. Aż do "wczoraj" czyli do zeszłego tygodnia. Tknęło mnie, że mam stary wełniany płaszcz co go nie noszę "bo". I że można go upiększyć, odmienić i zrobić naprawdę fajny ciuszek. Płaszcz wywlekłam z czeluści strychu, igły zamówiłam a dobra duszka Małgosia z Elbląga odebrała i wysłała oszczędzając moje finanse ;D Wełenki nieco posiadałam jeszcze ze zlotu więc... płaszcz zaczęty, ale w tzw. międzyczasie poczyniłam jeszcze dwa kwiatki. I to nimi chcę się pochwalić, oto one ;D

niedziela, 9 września 2012

Jak cudnie wstać skoro świt...

I na pchli targ truchtem iść...
Nabyć starą gofrownicę co śmiga jak odrzutowiec i cudny wisiorek z fussingowanego szkła...




Mili Państwo od których go nabyłam mieli jeszcze inne cuda, mają w Wałbrzychu sklep. Udam się do nich choć popatrzeć... Ale i kupić też! Przepiękny witrażowy krzyż. Będzie prezentem komunijnym, dla mojego osobistego dziecka.
Namawiałam ich na założenie bloga, żebyście i Wy moje drogie koleżanki mogły podziwiać ich piękne prace.

środa, 5 września 2012

Odrobina prywaty ;D

Prywaty boooo? Otóż "bo".
Stresor mnie ogarnął przeokropny. Dziecko chodzi już do drugiej klasy, nie chce być odprowadzane pod salę, nie chce żebym poszła z nią, nie chce bo "mamo tego już nikt nie robi..."
No to skoro nikt to nikt, nie będę taka... ale serce mnie boli.

A teraz coś na poprawę humoru - mojego rzecz jasna...
Pudełko to jeszcze praca zlotowa, wybłyskania lakierem, aż uniemożliwia zrobienie przyzwoitego zdjęcia. Sama jestem sobie winna ;D. Dodatkowo uczyłyśmy się robić transfery. Mój wyszedł tak sobie, zatem trzeba go było podrasować farbą. W takim zbliżeniu wygląda średnio ale jak sobie stoi spokojnie...





No i nie mogę zapomnieć o cukiernicy. Wyłudzona od jednej miłej Pani, dziś do niej wróci (wyłudzę kolejną cukiernicę więc nie ma kłopotu ;D)
Zdjęcia jak zawsze mojego autorstwa.





Niewiele ostatnio czynię rękodzieła, jakoś mi brak... no właśnie nie wiem czego. Zgłosiłam się na konkurs na moim forum, wzięłam również udział w zbiorowym ozdabianiu pudełka - z przeznaczeniem na szczytny cel. Czekam na efekt końcowy, bo do tego było więcej chętnych. Zdjęcia na pewno będzie można obejrzeć na www.decoupage24.pl



sobota, 18 sierpnia 2012

Viva la pizza!

To mały krok dla ludzkości... ale dla celów żywieniowych mojej rodziny to ogromny przełom! Nauczyłam się bowiem i dopracowałam już niemal do perfekcji ciasto do pizzy!
Samo ciast nie jest jakoś szczególnie skomplikowane jeśli chodzi o składniki i produkcję, ale pieczenie! To jest dopiero zabawa!
Oglądając brytyjskie, ogłupiające nieco programy kulinarne "do poduchy" zauważyłam, że jeden pan miał kamień do pizzy wyglądający jak płytka ceramiczna podłogowa. Niewiele myśląc dnia następnego poszłam na strych, odwaliłam masę szpargałów i wydobyłam płytkę takową o wymiarach 33*33 cm z gresu polerowanego. Poza tym, że jest śliczna sama w sobie to jeszcze wytrzymuje bardzo wysokie temperatury i szoki termiczne(np. polanie gorącej zimną wodą). Więc zanim wyrobiłam ciasto umyłam ową płytkę, wstawiłam do piekarnika i włączyłam na full. Następnie zabrałam się za ciasto i farszyk do niej. Sosy też.
Zagniecione i rozwałkowane ciasto położyłam na gorącą nagrzaną płytkę i pojszłam robić sos. Po dosłownie 5 minutach ciasto wyglądało jak pita! Puszyste i puste w środku, przebite oklapło, ale za to po odwróceniu na drugi bok można już było pomalować sosem, nałożyć farsz i serek, i co tak kto jeszcze lubi, i z powrotem do pieca.
Upiekła się rewelacyjnie!!!!!! Mega cieniutkie, chrupiące ciasto i farsz i sos czosnkowy! po prostu delicje!!!
Przepis na ciasto jest mało skomplikowany, można zrobić od razu na dwa dni. W lodówce może sobie poczekać do jutra.
A wiec:
około 1/2 kg mąki (ja lubię tortową - tą z Biedronki)
1/3 kostki drożdży świeżych albo opakowanie suszonych
2 łyżki oleju
1 łyżeczka przyprawy do pizzy w proszku
sól, pieprz, woda, cukier

Mąkę wsypać sobie do naczynia, dodać przyprawy, olej, wodę. Osobno rozrobić drożdże z 1 łyżeczką cukru, jak już pokażą się bąbelki na ich powierzchni można przelać do mąki, zarabiać jak kto lubi - robotem albo ręcznie. Odstawić na trochę do podrośnięcia, podzielić na 2 lub 3 porcje i piec na kamieniu albo płytce podłogowej. Można też na blaszce jak ktoś ma opory, żeby jeść z podłogi.
Podpieczone ciasto posmarować sosem pomidorowym kupnym lub własnoręcznie poczynionym.

Sos pomidorowy:
1/2 słoiczka przecieru pomidorowego,
2-3 ząbki czosnku,
przyprawa do pizzy, sól, pieprz, odrobina cukru.
Przecier wymieszać ze zmiażdżonym czosnkiem, dosmaczyć przyprawami i gotowe.

Na farsz do pizzy nadaje się to, co lubimy, nie ma ograniczeń (chyba?)

Sos czosnkowy zamiast ketchupu (rewelacyjna alternatywa zwłaszcza jak ktoś przesadzi z ostrą papryką)
2 - 3 łyżki majonezu,
3 - 4 łyżki jogurtu naturalnego albo śmietany (co kto woli)
sól, pieprz, odrobina cukru na smak
4 - 5 ząbków zmiażdżonego czosnku.
Wymieszać, schłodzić jak jest czas i zajadać!

A teraz idę, bo mam w garnku dżem o smaku pomarańczowo - figowym z cukinii. Trzeba to do słoików powkładać.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Przy niedzieli.

Tak się jakoś złożyło, że dawno nie byłam na "pchlim targu". A teraz mamy nowy, taki bez opłaty za wstęp... Sporszy i "f ogóle". Rewelacyjna atmosfera i jak w każdym takim miejscu mydło i powidło. A wiec: niemiecka i angielska chemia (zdecydowanie lepsza niż nasza), ciuszki i firanki "od chińczyka", odzież używana, meble i inne dobra z wystawek UE. Zakochałam się w krzesłach, jednak zdecydowanie nie na moją kieszeń - niestety..., i w maszynie do szycia... i paru innych przedmiotach.
Zakupiłam za to po targach i negocjacjach szybkowar Fissler Vitavit Royal. Model rzekłabym de lux. Zadowolona jestem bo ten stary już nieszczelny jest, ostatnio poza wyciekami jeszcze buchał.
I papierową walizkę za 3 zł jednemu wstrętnemu "panu" spod reki kupiłam. Sprzedająca była tak miła, że aż wstyd żeby się tak zachowywać. Wiec on się licytował a ja podeszłam i zapłaciłam. I tyle, znaczy jeszcze spłonęłam w ogniu piekielnym, ale warto było.
Walizkę przeznaczę na CANDY, ale to jeszcze nie teraz. Muszę ją ubrać i oporządzić.
Tak więc dzień uważam za udany.

środa, 18 lipca 2012

Zlot, urlop i morze , no i może coś jeszcze...

Najpierw był długo oczekiwany, nie tylko przeze mnie zlot forumowy. Poznałam masę ogromie fajnych, miłych i sympatycznych dziewczyn i nawet chłopców. Była masa zabawy, nauka nowych rzeczy, wymiana doświadczeń i serwetek... Szaleństwo napojów i przekąsek.
Te dwa dni minęły tak szybko, a tak wiele się wydarzyło!



Byłyśmy "oznakowane" do celów identyfikacyjnych... ale tak naprawdę była to jeszcze jedna zabawa!
Masa pyszności stała sobie w niewielkiej odległości od naszego poligonu, cobyśmy sobie jedzenia nie zapaskudziły farbą i klejem ;D
Każda z nas dostała "swoje" materiały do obróbki i do dzieła!
Prace dziewczyn były przepiękne!! Moje nie odstawały aż tak jak się tego spodziewałam. Były tylko "nieco inne" :D


moje są na tym zdjęciu tylko te dwie... pudełko z domkiem i zaraz za nią ta "świńska" bransoletka. Obydwie moje prace otrzymały głosy w konkursie na najciekawsze prace: skrzynka drugie i "świntucha" trzecie. Byłam bardzo szczęśliwa bo wiecie... tyle pięknych prac!

A potem urlop z małżem i dzieckiem nad morzem. Pogoda dopisała! Dosłownie! Dla innych padał deszcz i wiał wiatr, nie można się było opalać i plażować. A ja oddychałam, odpoczywałam i było cudownie!



A coś jeszcze? Może to, że w drodze powrotnej zajechaliśmy do Ewki "z lasu". Jest na kolejnym etapie remontów. Tytułem tego dostałam piękną przedwojenną kanapę. Muszę ją "tylko" sobie odnowić. Nowe obicie i trochę lakieru. Kanapa przyjedzie do mnie w ciągu tygodnia, razem z biurkiem dla Marysi i krzesłem Thonet. Udane wakacje nie?

sobota, 30 czerwca 2012

Odliczanie i coś jeszcze.

To odliczanie to wiadomo... do czegoś dobrego zazwyczaj. No więc (nie zaczynając zdania od "no więc") ja odliczam do zlotu dekupażowego. Ło matko! już się doczekać nie mogę. Jak dziecko...
W tak zwanym międzyczasie było zakończenie roku szkolnego. Uchetałam się jak dzikie zwierze... Mam w sobie coś takiego, co lubi orać. Zwłaszcza na ostatnią chwilę. Wiec orałam. Niemniej jednak rok szkolny zakończony został sukcesem. Marysia dostała świadectwo "z czerwonym paskiem". Wiadomo, że w pierwszej klasie takowe nie istnieje, ale jakież to wyróżnienie, kiedy się odbiera to świadectwo na uroczystym apelu... Z rąk dyrekcji, wśród innych prymusków.Generalnie fajne uczucie, zwłaszcza jak się własnego nie odbierało w ten sposób ;(
A więc wracając do meritum: jadę na zlot, najpierw jednak zaszczycę swoją przemiłą osobą krewnych małża (jakżeby inaczej mogli odebrać nasz nalot?), podejrzewam, że po zlocie zrobię jeszcze nalot na stolarnię tejże rodziny...
A potem nad morze! Matko jak ja dawno nie widziałam morza! Pół życia!!
I krew mnie dzisiaj zalała!!! Robiłam trunek na zlot! Mój ukochany likier wiórkowo-kokosowy zwany potocznie wiewiórkówką (nazwa własna). Mleko skondensowane mi się ścięło!! Wygląda jak kwaśne mleko ze starych dobrych czasów. Obrzydliwie! Smaku nie straciło ale walory estetyczne wpływają na smak... przynajmniej u mnie! Grrrr


A no i mamy nasze pierwsze ogórki małosolne w tym roku... poezja...

poniedziałek, 4 czerwca 2012

niedziela, 3 czerwca 2012

Łowca - decydujące starcie.

Dzisiaj Łowcą było moje dzieciątko. Zawody zorganizowane na łowisku PZW w Sierpnicy, Marysia brała udział intensywnie, nie tylko łowiła (bezowocnie) ale też brała udział w zbiorowej konsumpcji kiełbachy z grilla, konkursach i zabawach. Obłowiła się w prezenty i nagrody. Wędka, spławiki, żyłki i haczyki a także tajemnicze urządzenie do wyciągania rybie haczyka z paszczy. No i ogromna radość! Mamo! Wygrałam piękną wędkę!!! Teraz Ci mogę pożyczać bo ty nie masz...

poniedziałek, 28 maja 2012

Łowca...

W zasadzie wędkarz... ale łowca. Pan Małż zaprosił mnie dziś na ryby. Połów taki, że rybki nakarmione... te w wodzie. Do domu żadna z nami jechać nie chciała. Ja im się tam nie dziwię, deszcz padał, zimno się zrobiło. A w wodzie cieplutko, milutko i sympatycznie, rodzina, znajomi etc.

czwartek, 24 maja 2012

......

Nawet nie wiem jak zatytułować ten wpis... więc sobie daruję górnolotne frazesy. Wycieczka klasowa była, do naszej Palmiarni. Taki mały ogród botaniczny... sama przyjemność oglądać tyle piękna w jednym miejscu. Palmiarnia, hibiskus i coś jeszcze.

piątek, 27 kwietnia 2012

Coś.

Zostałam poproszona o zrobienie dechy... To nie jest jakaś tam zwyczajna "decha". Czym jest? Otóż nie wiem, może Ikona? a może po prostu zwyczajna decha z naklejonym papierkiem. Sami oceńcie.
Tak wygląda głowa z domalowanym przez mnie czepcem, postarzyłam krakiem dwuskładnikowym żeby wyglądała na steraną życiem.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Wiosennie...

Sennie i nieco nerwowo...
Dzień jak co dzień we wtorek rano, zamówienie na dekoracje na ścianę jadalni... wizyta u zarządcy bo NOWY DACH ZNOWU PRZECIEKA... sprzątanie starego auta i przenoszenie masy przydasi do nowego... pranie, sprzątanie, gotowanie, czas na przyjemności też.
I jeszcze spacer z dzieckiem uzbrojonym w rower, ja się uzbroiłam w kije i czuję je w plecach ale warto było.
I świadkiem "zdarzenia drogowego typu kolizja" byłam... zestresowałam się jakby to były moje auta...
I kwiatki jeszcze! Tak z rana fotografowane... jakoś lubię kwiatki, magnolia ma przepiękne jeszcze nie rozwinięte pąki.


I jeszcze ten maluszek, pojęcia nie mam co to za kwiatek ale śliczny, i makro mi nie weszło!!

piątek, 13 kwietnia 2012

I umarłam... aby urodzić się na nowo...

...jako dziecko! Pełne ciekawości świata i zrozumienia dla rzeczy mało zrozumiałych.
Tak oto mogę w skrócie niemal telegraficznym (na sms'owy za dużo znaków)opisać to co mnie spotkało.
Otóż znowu byłam "mamusią dyżurną". Matko kochana jak ja lubię tę robotę!! Normalnie poezja!!!!
W teatrze znowu byliśmy... można by powiedzieć NUDA!! Mało tego na "Czerwonym Kapturku". Normalnie zgon na miejscu, bo to jeszcze na podstawie bajki braci G! Moja "najnieulubieńsza" bajka, zgroza i horror! Krew się leje, masa podtekstów i symboliki (zawód mi się kłania zawsze przy bajkach G. a tego nie lubię, nie po to unikam zawodu jak szalona, żeby się symboliką i podtekstami bawić!)
I teraz clou programu! Normalnie odjazd! Sama siedziałam z otwartą paszczą i rechotałam jak co najmniej niepoczytalna ;).
Scenografia chociaż początkowo nieco zniechęcająca dla dorosłego widza okazała się akuratna! Mało tego! okazała się idealna! Lalki (bo nie zapominajmy, że to jednak teatr lalek jest) hmmm... lalki tak fantastycznie "handmadowe" jak to tylko możliwe!!
Zakochałam się w krasnoludkach!!! Ja takiego chce! Matko kochana koleżanki miłe, szyjące dla radochy gawiedzi, zrobi któraś dla mnie krasnoludka z tego przedstawienia??



Gwoli ścisłości zdjęcie bezczelnie skopiowałam ze strony teatru, reszta do obejrzenia tu: http://teatrlalek.walbrzych.pl/4356.xml

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Magia Świąt...



... poszła się gwizdać!
Zmęczona jestem okropnie, stres mnie opuszcza bardzo powoli...
Ale za to: przyjęłam godnie gości świątecznych, odbył się chrzest święty mojej córki, chrzestni są bardzo fajni i przejęci rolą... Dziecko w ramach prezentów otrzymało to co jej najbardziej szkodzi czyli jakieś pół tony czekolady, oraz to co jej najmniej szkodzi czyli średnią krajową w ekwiwalencie pieniężnym... Będzie jak znalazł na tego upragnionego laptopa...
Małż dzielnie trwał u mego boku, tak w kościele jak i potem... a potem go pognało do wymiotkowa... jelitówkę adoptował samowolnie... teraz z nią śpi... romans wszech czasów.
A mnie się głowa kiwa na boki, miejsca sobie nie mogę znaleźć i jeszcze do tego GŁODNA JESTEM, ale tak przejedzona, że mi niedobrze...
Aaa i byłabym zapomniała, mieszkanie posprzątałam tak, że goście chcieli buty z nóg rwać! A ja tylko umyłam i zapastowałam podłogę... się porobiło.. ja i pastowanie podłogi... świat na głowie stanął!

środa, 28 marca 2012

Jajuszko i fiołki.

Jajko zrobione dla córki mojej koleżanki na kiermasz wielkanocny.




A fiołki... rosły sobie na trawniku pomiędzy "śladami bytności" piesków.

poniedziałek, 19 marca 2012

Nagroda, jajuszko i masa kłopotów.

Nagroda z forum! Zwycięstwo! Kto by się spodziewał? No kto? Bo ja nie!
Dostałam bon na zakupy w sklepie z serwetkami... rozpusta na całego!

Jajuszko tak dla zabawy zrobione, nietypowe i takie inne niż inne...




A kłopoty... no cóż.. jak pieniądze... dziś są jutro ich nie ma...
" jutro też jest dzień... pomyślę o tym jutro..."

środa, 14 marca 2012

Konkurs i napad głupawki.

Na "moim" forum trwa jubileusz. Są zabawy, konkurs wiedzy i ogólna wesołość. Wczoraj dałam się wciągnąć w quiz wiedzy o nim. Do północy czatowałyśmy na pytania, było wesolutko. Dzisiaj już od dłuższej chwili zaglądam na forum i czatuję na kolejne pytania chociaż obiecałam sobie, że to koniec... Choroba jakaś.

niedziela, 11 marca 2012

Wyłonienie....

Słowo kojarzące się raczej z porodem a nie ogłoszeniem wyników mojego candy.
Niemniej jednak z powodu braku zdecydowania oraz co ważniejsze frekwencji postanowiłam obdarować Was wszystkie.
Kejti za to Że była pierwsza!
Elilę za to, że jako obca zechciała się bawić i napisała dla mnie życzenia.
Oraz Bożennę za to, że stworzyła specjalnie dla mnie życzenia od których się popłakałam ze śmiechu.
Tak więc moje panie proszę się zastanowić co zechciałybyście otrzymać zgodnie z moja zapowiedzią, oraz uzbrójcie się w cierpliwość bo ruszam na łowy.
O adresy do wysyłki poproszę jak już paczki będą gotowe.
Z powodu zawirowań z Neostradą meil mój jest nieaktywny ale kontakt ze mną można utrzymywać przez adres k.pol@op.pl.

niedziela, 4 marca 2012

Candy Podstępnie ;)

Jak co roku o tej porze mam urodziny.
W tym roku postanowiłam, że nie będzie zwyczajowego candy. Będzie za to candy podstępne.
A co to znaczy?
Otóż ktoś dostanie ode mnie prezent, jednak nie ma obowiązku wklejania jakiegokolwiek linku, reklamowania mojego bloga czy zaglądania do mnie z musu.
Poproszę za to o życzenia urodzinowe.
Dużo, śmiesznie i z fantazją.
A nagrodą za te, które ubawią mnie do łez będzie łup jaki zdobędę - nabędę w naszej lokalnej fabryce porcelany. Tak na marginesie pochwalę się ze już trafiłam na półmiski z grafiką A.Pągowskiego.
Co znajdę tym razem? Może zabawny komplet "skorupek" dla Twojego dziecka? Z uroczą dziewczynką albo zabawnym chłopcem? Albo może z szalonym TATUSIEM? A może dostaniesz ode mnie cudnej piękności miseczki z najpiękniejszą kalką? Taką retro? A MOŻE MASZ MARZENIE? i pragniesz słodkich maleńkich filiżanek do kawy? Albo kartoflankę? (wazę do ziemniaków).
To czego mi życzysz? i jak?


Aaa i zapomniałam o terminie! Na życzenia czekam do następnego piątku tj. 9 marca.
Zwycięzcę albo zwyciężczynie wyłonię do 12 marca o czym nie omieszkam poinformować.

piątek, 2 marca 2012

Nagroda!!!!!


W czasie ferii zimowych dziecko brało udział w konkursach wszelakich, dla rozrywki rzecz jasna...
Dzisiaj z jednego z nich nagrodę otrzymało!!!
Jaka radocha, ile szczęścia ;D
Najfajniejsze jest to, że nagroda jest efektem ubocznym oglądania telewizji...

A tak wygląda wyżej wymieniony kubek po napełnieniu gorącą wodą!!!






Fajny nie?

czwartek, 1 marca 2012

Wiosna! Wiosna idzie!!!!

Idzie i to na serio! A skąd wiem? No przecież nie z TV ;D .
Nasz lokator żółw Bąbel dzisiaj pierwszy raz od trzech miesięcy spożył posiłek.
Żółwie wodno - lądowe mają zwyczaj hibernowania w okresie zimy (przerobiliśmy to już trzy razy), zawsze, jak robi się już bardzo zimno zapada w sen. Znaczy to tyle, że zmniejsza się jego aktywność życiowa, przestaje jeść i porusza się tylko jeżeli to jest konieczne. Dzisiaj skonsumował śniadanko, pozwiedzał apartament zmuszając mnie tym samym do posprzątania go (apartamentu nie żółwia ;D ).
Czyli wiosna już bliska.
Nareszcie.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Epoka lodowcowa!

Ten kto mówił o ociepleniu klimatu to kłamczuch!!
Jest -22 stopnie na wysokości pierwszego piętra! Ile jest przy gruncie? Ano tyle, żeby niepraktykujący astmatyk z obłędem w oczach leciał po inhalator. Oskrzela nie są unerwione i dzięki chociaż za to ale i tak bolało! Oddychanie zrobiło się luksusem.
Nastała kolejna epoka lodowcowa, niedługo mamuty będą biegały pod oknami...

piątek, 6 stycznia 2012

Ciasteczkowy Potwór...

Strasznie mi się chciało coś słodkiego... coś pysznego... i coś własnoręcznie upieczonego...
Upiekłam wiec ciasto na bazie krucho - mazurkowej, wypełnione masą jabłkowo - imbirową, orzechami i bezą, dosmaczone sztucznym miodem.
Pyszności!!!! Już wyszło pół blachy!



A Mały Ciasteczkowy Potwór z resztek ciasta upiekł sobie czekoladowe kruche piegowate ciasteczka.Właśnie ich pilnuje, stygną więc stoi na straży.