poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Magia Świąt...



... poszła się gwizdać!
Zmęczona jestem okropnie, stres mnie opuszcza bardzo powoli...
Ale za to: przyjęłam godnie gości świątecznych, odbył się chrzest święty mojej córki, chrzestni są bardzo fajni i przejęci rolą... Dziecko w ramach prezentów otrzymało to co jej najbardziej szkodzi czyli jakieś pół tony czekolady, oraz to co jej najmniej szkodzi czyli średnią krajową w ekwiwalencie pieniężnym... Będzie jak znalazł na tego upragnionego laptopa...
Małż dzielnie trwał u mego boku, tak w kościele jak i potem... a potem go pognało do wymiotkowa... jelitówkę adoptował samowolnie... teraz z nią śpi... romans wszech czasów.
A mnie się głowa kiwa na boki, miejsca sobie nie mogę znaleźć i jeszcze do tego GŁODNA JESTEM, ale tak przejedzona, że mi niedobrze...
Aaa i byłabym zapomniała, mieszkanie posprzątałam tak, że goście chcieli buty z nóg rwać! A ja tylko umyłam i zapastowałam podłogę... się porobiło.. ja i pastowanie podłogi... świat na głowie stanął!

1 komentarz:

  1. Ciekawy wpis, no tak to czasem bywa podczas różnych uroczystości rodzinnych ,dobrze ,że dziecię sie nie rozchorowałao.

    OdpowiedzUsuń