wtorek, 25 stycznia 2011

Włoskie spagety...

Pisownia jak przystało na mnie... naciągana, ale zgodna z tym co dziś wyprodukowałam.
Otóż daniem dnia jest prawdziwy sos do spaghetti według oryginalnego włoskiego przepisu, żaden słoikowy, żaden z torebki tylko to co było w przepisie.
I jest przepyszny! Matko kochana już więcej nie kupię żadnego wynalazku, tylko to co konieczne i tyle!
A składniki to:
- cebula (drobniutko pokrojona),
- papryka czerwona (również w drobną kostkę),
- ząbek czosnku,
- oliwa (ale ta lepsza),
-pomidory z puszki krojone lub nie - jak kto woli
- sól, pieprz, bazylia, oregano,
- no i makaron
I co dalej? pokrojone warzywka zeszklić na oliwie, dodać pomidorki z sosem własnym, poddusić, dodać przyprawy, nadal podduszać, w międzyczasie ugotować makaron. Kiedy już będzie "al dente" przełożyć od razu do sosu i chwilkę potrzymać na ogniu. A potem to już tylko jeść!!

piątek, 21 stycznia 2011

Glut O! plazma

Skąd Glut? A otóż z racji nazwiska mojego małża osobistego... jest to wynik przekręcania i skojarzeń.

Czyli o tym jak poszłam krew oddać.
Dziś szczególnie z potrzeby jakiejś wewnętrznej poszłam oddać krew... Z racji posiadanej przeze mnie grupy poproszono mnie nie o krew tylko o plazmę. W zasadzie nie mam uprzedzeń wiec skoro już tam byłam...
Niestety okazało się, że nie można mi się wkłuć w naczynie bo...go nie widać, a skoro nie widać to poszukiwania mogą skończyć się porozrywaniem wyżej wymienionych części mojego ramienia... Zostałam przeproszona i poproszona o przyjście jeszcze raz za kilka tygodni... Nie wiem czy dlatego, że mają nadmiar mojej grupy, czy możne myślą że przez kilka tygodni mi te naczynia urosną...
Koniec końców jestem nakręcona mocną kawą, której nie znoszę i jakoś muszę dać ujście nieprzyjemnie nagromadzonej energii.

Aa i zapomniałam podpisać deklaracje dla ewentualnych dawców szpiku! Skleroza nie boli ale będę miała pretekst żeby tam iść ponownie.

czwartek, 20 stycznia 2011

"Kufer babki Alicji"


Połknęłam książkę wczoraj... Dawno tak nie czytałam, a jeszcze dawniej książka nie sprawiłam mi takiej przyjemności.
Nie spodziewałam się że "rutynowa" wyprawa do biblioteki przyniesie tyle radochy.
A o czym czytałam? Hmmm... w zasadzie jest to opowieść o poszukiwaniu prawdy kiedyś tam zakamuflowanej, nieeleganckiej, nieprzyjemnej, czasem krzywdzącej ale... jednak prawdy.
Klara - istota szalenie interesująca (pragmatyczna i twórczo elokwentna), ma do odkrycia tajemnicę rodzinną, wraz z nią pojawiają się jacyś krewni, jacyś zadawnieni spadkobiercy i łowcy posagów i jeszcze miłość... A to wszystko osadzone w naszych współczesnych relaniach tzw. "szarej rzeczywistości"
Autorka operuje słowem w sposób szalenie dla mnie przyjemny i łatwy. Czyta się "jednym tchem". Polecam.

sobota, 15 stycznia 2011

Poszukiwania moje...

Ostatnią pracę decou zrobiłam przed świętami. Od tamtej pory jakoś nie miałam ochoty sięgać po pędzel... Szukam dla siebie czegoś nowego, takiego, żeby przerwa w decowaniu nie była czasem zmarnowanym. Trudne to i jakieś takie niemożebne... Szydełko, sutasz, biżu... dziś jeszcze znalazłam kwiaty malowane... Brakuje mi serca do poszukiwań. Brakuje mi wiedzy i umiejętności żeby zabrać się za coś konkretnego. Właściwie sama nie wiem czego mi brakuje. Okropne uczucie takiego zawieszenia pomiędzy. Pomiędzy Nowym a Starym. Hobby się nie zmienia, ale zmieniają się potrzeby.

piątek, 14 stycznia 2011

Krzyś w rajstopkach...


Przeglądając blogi znalazłam jeden taki... piękny i pełen radości. Jego twórczyni pokazała kurs robienia na szydełku misiaczka. Oto mój tworek - "Krzyś w rajstopkach"
To on w pełnej krasie misiowego uroku.

wtorek, 11 stycznia 2011

Sutaszowy coś



Popadłam w amok, ale ponieważ został mi już niewielki kawałek tasiemki nie będzie on trwał wiecznie. Dziś zawieszki na coś lub do czegoś...
Oczy w miseczce z koralikami zostawiłam... okropieństwo!

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Sutasz...



Oglądałam sobie dość intensywnie na moim forum sutaszowe dzieła koleżanek i tak łaził za mną i łaził... Dziś doszedł... Se udzióbałam zawieszkę albo może broszkę...


Aaa no i jadłam dziś pieczone banany z czekoladą! Pycha normalnie!! Moja Marysia wymyśliła i sama je napychała słodkościami... mniam!

piątek, 7 stycznia 2011

produkcja nie - masowa...


Otóż na przełomie dziesięcioleci (czyt. w Sylwestra i Nowy Rok)dłubałam sobie miseczkę będącą spadkiem po teściowej (żyjącej oczywiście, właściwie spadek po tych miseczkach, które zdążyłam jej wytłuc). Dłubanie to najbliższe czynom dokonywanym określenie. W ceramice nazywało się to kiedyś wybieraniem dekoracji... jak się zwie teraz któż to wie...
No mniejsza z nazewnictwem, powstała ta oto miseczka... a właściwie jej nowy image.

wtorek, 4 stycznia 2011

W marcu będzie Candy

W szale oglądania przeróżnych blogów zauważyłam, że tylko ja nie wklejam zdjęć swoich prac, tylko ja nie chwalę się swoimi osiągnięciami i tylko ja zapomniałam że to już niedługo będzie rok mojego blogowania...
Tytułem tej sklerozy muszę sobie jednak przygotować candy z prawdziwego zdarzenia. Co będzie prezentem? A czort wie! Biżu, decu albo wstążeczka albo możne jeszcze coś nowego? Trzeba przygotować prezent dla tych osób, którym się chciało czytać moje bzdurki, marudki i pierdółki...

niedziela, 2 stycznia 2011

Chęć posiadania kota...

Już raz przerabiałam chęć posiadania kota... był pięknym szaro-granatowym persem o dźwięcznym imieniu Miecio... Okazał się draniem i wandalem...
Teraz pragnę posiadać Kota Klamkowego... Takim kotem chce się podzielić Kasia z pracowni ino -ino.
Jej koty to po prostu szaleństwo kolorów i ta kocia miękkość...