poniedziałek, 28 czerwca 2010

Sekutnica...

Dzisiejszy dzień rozpoczął się od dzikiej furii... Zdechł mi modem Neostrady... nie mam paragonu ani innego dowodu zakupu... żądają tego... nie dali...
Darłam się na pracownika infolinii... na pracownika salonu...
Modem wymieniłam, dostałam nawet na niego papierek...
Po czym wracając do auta znalazłam na śmietniku krzesło... nie było dyskusji, chcę je i koniec...
Małż mój osobisty nawet się nie ośmielił ze mną dyskutować, tylko zabrał je i w nogi...

niedziela, 27 czerwca 2010

Jak Kwoka...

Noszę się od wczoraj z moją pracą konkursowa po całej okolicy i nadal nie mam zadowalającego zdjęcia!! Szaleństwo jakieś mnie ogarnęło i zachciało mi się tak nietypowego tworu...
A teraz muszę do godziny 16 zrobić DWA zdjęcia i wysłać na konkurs!! No i co teraz?

sobota, 19 czerwca 2010

Matki Natury Dary dla Pospólstwa...








Dzisiaj małż zabrał nas na działkę do Teściowej w ramach odstresowania... roboty drogowe pod oknem nadal trwają co go strasznie wkurza...
Więc pojechaliśmy, dziecko sobie pobiegało, poszalało, tatuś podyskutował jałowo ze swym rodzicielem, teściowa szalała na grządkach a ja się ulotniłam i przez obiektyw telefonu oglądałam świat.
Oto moje Świata Oglądanie...

wtorek, 15 czerwca 2010

Dzielna byłam...

Taaakaaa dzielna, że zanim siadłam na fotel u dentysty wybuliłam 10 PLN na znieczulenie coby mnie nie bolało... Warto było oczywiście i nie ma co do tego wątpliwości, ale moja mamusia i tak powiedziała, że dzielna jestem... biedna nieświadoma kobieta :] Zabrałam ze sobą aż dwie koleżanki - mamusie z przedszkola żeby było bezpieczniej w kolektywie... Jedna umówiła się na czwartek, zrobiłam to samo... następna też... będzie nam raźniej iść walczyć z sobą samą... w kupie cieplej nie?

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Inteligencją...

No tym to ja dziś nie zgrzeszyłam... Właściwie nawet mogłabym robić za blondynkę...
Przeczytałam na forum, że pędzle po akrylu można domyć rozpuszczalnikiem nitro a ja głupia szukałam uretanowego... Skąd mi się wziął akurat ten, którego nigdzie nie ma? No skąd ja pytam?? Jest nawet całkiem pewne, że takiego nie ma... A ja przetrząsnęłam dwa składy budowlane... no cóż... ma się to wyższe wykształcenie... nieużywane...

wtorek, 8 czerwca 2010

Wydmuszka...


Nie wielkanocna niestety ale taka "zębowa"... słowa chirurga szczękowego...
A było tak: w piątek zaczął mnie pobolewać ząb - mądrości... - decyzja szybka i bezkompromisowa czyli do wyrwania.
Poleciałam wczoraj do przychodni i zarejestrowałam się na dziś rano - bo wiadomo lepiej rwać rano bo "w razie co" jeszcze masa godzin na szukanie pomocy.
Moja dentystka - przemiła i urocza starsza dama nie chciała tego robić bo "ząb wrośnięty i przy okazji mogę ten wcześniejszy też usunąć..." i skierowanie do specjalisty... a przy okazji to jeszcze chciała podłubać w tym co mi jeszcze zostało. Nie dałam rady bo mnie ten skurczybyk tak bolał, że nie usiedziałabym z jeszcze jednym bólem. Spasowałam, ale mam następny termin na przyszły wtorek ;)
Po czym pocwałowałam do przychodni specjalistycznej, która na szczęście nie była daleko i już po 25 minutach byłam na miejscu (pieszo)i stałam w kolejce do rejestracji.
Nawet nie zdążyłam zasiąść w poczekalni jak już mnie wywołali do gabinetu. Było ich aż czworo do mnie jednej... na szczęście lekarz to wielkie chłopisko z łapami jak bochenki chleba... Zajrzeli, pomędrkowali i kazali zrobić prześwietlenie... to poszłam...zrobiłam... wróciłam...
Zasiadłam na tronie, dostałam "lufę" i czekamy... Śmiałam się i jęczałam z bólu bo tu mnie boli a doktorki kawałami sypią...
ALE JUŻ MNIE NIE BOLI!!! UFF...

niedziela, 6 czerwca 2010

Słońce obecne było dziś....

Już od trzech dni obecne ... Piękna pogoda, ciepło i miło.
Już sobie przypomniałam dlaczego nie lubię upałów...
No bo nie możne być tak, żeby zawsze było dobrze ;)
Kredens czeka na ostatnie szlify, zamiast pięknieć pokrywa się strychowym kurzem bo nie ma tego, nie ma tamtego...
Będzie za kilka dni...
A na razie czekamy na diametralną poprawę pogody. Niech schnie, rośnie i kwitnie na działkach i w ogrodach. Czekam już na "własne" czyli od teściowej zieleninki, kopereczki i inne smakołyki.
A na razie byle do lata.

środa, 2 czerwca 2010

Smutno mi, smętnie...

Pogoda pod zdechłym Azorkiem... kapie i leje na przemian...
Zawilgłam już chyba doszczętnie, zimno mi i jakoś tak śpiąco...
Na pociechę upiekłam babkę karmelową z bakaliami, niby na poprawę humoru...
Nie zadziałała.
Rano byłam w Sezamie moim osobistym, malowałam kredensowi wnętrze na apetyczny kolorek, jest tak mokro, że farba nie chciała schnąć! grrrrr
Idę zajrzeć do niego.

wtorek, 1 czerwca 2010

Areszt przymusowy...

W zasadzie to nie jest tak źle bo... ja lubię siedzieć w domu, lubię w nim być, oddychać nim...
Dzisiaj od rana byłam w moim prywatnym sezamie, malowałam wnętrze "kredensa", śliczny czekoladowy kolorek, apetycznie wygląda i ładnie się komponuje z dębową bejcą.
Jeszcze tylko szybki, siatka, troszkę jasnej farby, klucze do szafek i szyldy do zamków. Same koszty...
Wpraszałam się do Ewusi mojej kochanej a u niej szpital... taka pogoda niestety...
U Bożenki z kolei żłobek: masa kurczaczków, króliczków, cielaczek i źrebaczek. Konikowi mamy nadać imię... kolejny chrześniak. Starszy braciszek to Jantar, mały ma mieć imię na "Z"... Chodzi mi po głowie Zefir... ale decydują właściciele wiec jeszcze poszukamy innych imion...