niedziela, 26 grudnia 2010

I po świętach...

Zwłoki karpia dogorywają na patelni, sałatka ulega przeterminowaniu, ciasto to tylko wspomnienie planów piekarniczych...
Po świątecznym obżarstwie jutro wraca szara rzeczywistość... Kontenery na śmiecie będą bulgotały i wylewały swoją zawartość... resztki, które nie musiały nimi być... jeszcze z paragonem niechcący przylepionym do pudełka...
Teraz zaczną się kolejne promocje... nie dla idiotów...

wtorek, 7 grudnia 2010

Z okazji... bez okazji...

Dziś mamy już 8 rocznicę ślubu. A wydaje się, jakby to w zeszłym tygodniu trzymał mnie kurczowo za rękę i pilnował, żebym nie zwiała...
A dziś nawet pies z kulawą nogą życzeń nie złożył jakby, data była jakaś dziwna albo co najmniej w sezonie urlopowym...
Więc życzymy sobie sami zdrowia, pogody ducha i jeszcze więcej powodów do śmiechu.

środa, 1 grudnia 2010

Furia!

Właściwie to tak powinnam mieć na imię... Aż dziw bierze, ze ludzie jeszcze dają się naciąć na mój kamuflaż i kulturę osobistą... Ma ona granice o wiele bliżej niżby się mogło wydawać... Wczoraj mi się skończyła w chwili, kiedy "Pani Prezes" firmy sprzątającej poinformowała mnie co za te pieniądze, które płaci moja wspólnota możemy mieć... i ile powinniśmy dopłacić żeby mieć porządnego "ciecia".
Otóż możemy mieć nic!
Przejechałam się po paniusi i już dziś raniutko słyszałam owego ciecia jak szurał pod oknami. Nie dam małpie się okradać! Bo wybory trwają to siedzi w ratuszu i dupę grzeje żeby coś dla siebie ukąsić... Złodziejka!

sobota, 27 listopada 2010

Biegną święta...

Dzikim cwałem w naszym kierunku zmierzają święta Bożego Narodzenia. Komercha je jednak wyprzedza... niewielką ma przewagę... ale ma.
Gdzie się podziały święta mojego dzieciństwa? Gdzie zapach i nastrój? Oczekiwanie, niepewność i ogromna radość ze znalezionych pod choinką drobiazgów.
Do dziś najbardziej lubię sałatkę jarzynową ... z ćwikłą z chrzanem ... niezwykłe połączenie, ale nawet mój wybredny małż polubił ten smak.


A na co będzie czekać moje dziecko? Jak będzie wspominać święta?
Może jak dzieci znajomych - wyjazd na narty, nocleg w jakimś hoteliku i obcy ludzie na około?


Nasza nowa "Polska Świecka Tradycja"...

niedziela, 21 listopada 2010

Tapeta...

Dziś w końcu małż mój osobisty zmobilizował się i zaczęliśmy tapetowanie sufitu w przedpokoju. Niby mała przestrzeń ale i tak klejenie nie jest tak łatwe, jakby się mogło wydawać. Z resztą nasz sufit jest dość niezwykły bo... łukowy - znaczy się z łuków na legatach opartych. Jest to moim zdaniem jeden z niewielu plusów naszego mieszkania. Kleiliśmy sobie całkiem fajnie, szło nieźle, straty niewielkie, kleju starczyło a i co ważne mam świetna fryzurę "szczotka z tualety" sztywna i poczochrana.
Oczywiście nie obeszło się bez głupich tekstów "ooooo odkleiło się". Zobaczymy jutro ale jestem dobrej myśli.

środa, 17 listopada 2010

Bicie piany...

Wczoraj zajrzałam na moje forum. W zasadzie nic nowego, trochę ładnych prac, masa komentarzy, nie zawsze szczerych i znowu bicie piany.
BO jedna Pani drugiej Pani coś tam napisała. Jedna się obraziła, jedna krzyczała, druga furczała. Słychać było tupanie nogą i grzmienia z ambony. Jedna obrażona, druga urażona.
W zasadzie nie wiadomo czy poszło o słowa napisane, czy może o te, których się można tylko domyślać...
Dziwny jest ten świat, w którym istoty rozsądne (mam tu na myśli TYLKO kobiety)napadają na siebie słownie tylko po to, żeby coś udowodnić... W zasadzie nie wiadomo co, ale jednak.
I zamiast całą sprawę załatwić po cichutku, między sobą...

poniedziałek, 15 listopada 2010

Rachityczny Kaszelek...

Tak sobie istniał... nikomu nie szkodząc?... Żył w cieniu wielkich i sławnych... W metropolii, wśród wysokich skomplikowanych budowli o nieznanym przeznaczeniu, poprzecinanych ruchliwymi arteriami, pełnymi życia i ruchu. Nieustannego hałasu o nic...
Nazywał się Rachityczny Kaszelek i zamieszkał w moich oskrzelach, nic dobrego w nich nie czyniąc... Jedynym skutecznym środkiem na jego niemile widzianą obecność jest antybiotyk... silny i dzielny stróż porządku. Dawka 1000 mg - wojownik, niepokonany, nieprzekupny i sprawiedliwy.
Won Kaszelku Rachityczny. Odejdź puki żyjesz...

wtorek, 9 listopada 2010

Łoś podąrzył w kierunku zachodzącego słońca...

Czyli po prostu go nie wygrałam ale... konkurencja była tak wielka, że szanse malały z każdym wpisem... takie życie.
A jutro... mój osobisty mąż ma randkę z pewną młodą i piękną kobietą... swoją córką...
Idą do kina na bajkę... a ja w tym czasie będę buszowała po galerii ;).
Remont nadal trwa, wylewka dojrzała (chyba nawet przejrzała), możne już za tydzień położymy płytki, potem tapeta i przedpokój gotowy.
To na tyle w kwestii pobożnych życzeń.

wtorek, 2 listopada 2010

Miód i marynowane grzybki.

To moje menu w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Małż tylko głową kreci, bo niby mam zachciewajki dziwaczne... Marzyciel, myśli, że zaciążyć można od samego patrzenia...
A tak naprawdę po prostu byłam i jestem przeziębiona i jem miód - naturalny antybiotyk... a grzybki na zakąskę bo zasłodzona jestem do obrzydzenia.
No ileż można pożreć miodu i nie mieć dość? Aż mnie otrząsa na samą myśl... o jeszcze jednej porcji... Na zmianę lipowy i gryczany... Mam jeszcze słoik jakiegoś wynalazku od mamy (dostała od kogoś i się podzieliła), ale tego nie ruszę... wygląda obrzydliwie... jak miód... "wzbogacany" cukrem... wrrrrr ohyda.
Idę się kurować... grzybkami...

poniedziałek, 25 października 2010

Młody Jeż

Poleciałam do fryzjera... oczywiście znowu musiałam polatać... jakaś moda na listy się zrobiła... W tak niedużym mieście jak nasze nie ma chyba powodu do ustalania kolejki? A może jest?
No w każdym razie miła pani w czwartym z kolei salonie ostrzygła mnie "na Dorotę Wellman" Czyli bardzo króciutko i jeszcze w postrzępieniu!! Jestem zachwycona, małżowi się strasznie podoba i wszystko gra. Uśmiałyśmy się obie przeokropnie z tego co miałam do powiedzenia, chyba nadajemy na tych samych falach bo naprawdę babeczka z jajami...
Mam więc na głowie bardzo młodego jeża, fajny jest.

niedziela, 24 października 2010

Zastuj w interesie

Jesienna stagnacja dopadła i mnie... w końcu...
Nie chce mi się nawet nie chcieć...
Jutro mam iść do fryzjera bo... mam szczotkę ryżową mocno zużytą na głowie...
Od wczoraj "świat się wali", budowlańcy na dachu, roboty drogowe pod oknem... łeeee nawet się człowiek nie możne wyspać porządnie bo łomot umarłego postawi na nogi.
Otwieram zatem punkt usługowy pt. "Wskrzeszanie". Opłata będzie ogromna bo szybko skończą remonty a żyć z czegoś trzeba...
Poprawiwszy sobie nastrój idę uskutecznić konsumpcję dóbr jakowychś... mniam.

wtorek, 19 października 2010

Królestwo za Łosia!

Xena sprokurowała przecudownego Łosia, zapragnęłam go posiadać wiec zapisałam się u Niej na CANDY
Jak to by było miło posiadać takiego...

wtorek, 5 października 2010

Dopalacze

Dawno tu nic nie napisałam... Byłam na jednym urlopie, na drugim... teraz remont trwa...
Media szaleją, nagonka na producentów i sprzedawców "szczęścia". Czy to ma być ostatni krzyk rozpaczy czy może pierwszy okrzyk wojenny?
Usłyszałam dziś z ust baaaardzo młodej istoty, że od zatrucia alkoholem zmarło więcej osób niż od dopalaczy... Bardzo możliwe, tyle, że w znaczącej większości byli to ludzie co najmniej pełnoletni... czyli w świetle prawa świadomi zagrożenia.
Moim skromnym zdaniem i dopalacze i tzw. miękkie i twarde narkotyki powinny być całkowicie legalne, sprzedawane w specjalnie dostosowanych do tego celu punktach, "tanie jak barszcz"... ale pod jednym jedynym warunkiem: sprzedawane TYLKO I WYŁĄCZNIE OSOBOM PEŁNOLETNIM.
Kto chce niech się stacza, niech bierze nie okradając, zabijając czy stwarzając zagrożenie dla niewinnych...
Jestem matką więc skąd takie poglądy? Wychowanie to jedyny sposób zapobiegania takim uzależnieniom. Nie można bronić, zakazywać, karać po fakcie. Zawsze prewencja nigdy działanie "po".
Zapewne psychologowie i psychiatrzy zabiją na alarm!! Takie poglądy, takie założenia! Kto tak myśli, kto możne z całą świadomością przyznać się do takich poglądów?
JA mogę, uzależnienie znam od tej mniej przyjemnej strony... Nie jestem i nigdy nie byłam ofiarą nałogów, nigdy nie paliłam, nie piję nawet piwa, ale... widziałam członka najbliższej rodziny w stanie przerażającym, na zimno kalkulującego jak można wyrwać od lekarza choć chwilkę"zapomnienia" kosztem tych co nic nie mogą...
Tak, pełna legalność, pełnia ograniczenia praw tym, którzy zechcą brać. Żadnych praw, żadnych przywilejów, żadnej pomocy bo akurat zachciał iść na odwyk. Jesteś sam zaczynając, bądź sam zrywając z nałogiem, umrzesz i tak sam, zapewne od przedawkowania...
Tylko pozwalając można osiągnąć sukces, nie ma zakazanego owocu, nie trzeba się kryć żeby spróbować, trzeba znać konsekwencje... Wolna wola...
TO MÓWIĘ JA: MATKA, ŻONA, CÓRKA.

wtorek, 7 września 2010

Na pych!

Zawsze się śmiałam i zarzekałam, że JA nie będę pchała auta jak nie zapali samo...
I pchałam dziś w lakierkach na wielgachnych obcasach, eleganckim ubranku i pełnym make-up'em... Byłam cholernie sexy...
Na szczęście to już ostatni raz, małż zaraz potem pojechał do świetnie zaopatrzonego sklepu z częściami autowymi i tam przemiły pan mało, że sprzedał to jeszcze zaniósł do warsztatu i kazał tylko wjechać na wymianę. Zaniósł, przyniósł, wyjął, włożył, powiedział do widzenia i tyle. Cała zabawa kosztowała 260 zł co jest ceną szokująco niską biorąc pod uwagę ceny akumulatorów! Za taka wielką krowę w markecie wołali 400 zł i więcej! O ile był na półce a nie tylko cena...
No mniejsza z pieniędzmi, mam akusia, nie będę pchała auta, czekam do poniedziałku i labaaaa!!

czwartek, 2 września 2010

Pogoda.

Robi nas w balona, a szczególnie dziś, od rana albo słońce albo deszcz i to na zmianę. Zimno na zmianę ze słonkiem.
Roboty drogowe pod oknami w toku... dziś miał być odbiór chodnika... niedoczekanie...
Mój zerówiaczek z rozpaczą na twarzy mnie przywitał bo "nie zapisałaś mnie na obiadki". Pomyłka w skreślaniu krateczek powodem do rozpaczy dziecka!! Jak nic dałam plamę!! Muszę się poprawić.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

... po urlopie...

Wczoraj ściągnęłam do domu po dwóch tygodniach szwendania się po Polsce...
Mam nową fryzurę, nowiutki make-up i oczywiście nowe ugryzienia komarów, bo jak bez nich?
Najpierw tydzień u Bożenki na wsi, pełen śmiechu i pracy artystycznej z wypadem do Stolicy...
Drugi tydzień miał być "tylko weekendem", rozrósł się do ponad tygodnia...
Byliśmy u Ewy w Michałowie, w środku lasu... w zagłębiu grzybowym.
Było świetnie, wspaniale, rewelacyjnie itd, itp.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Szop pracz...

Tak się dziś czuję... a do tego ten szop ma łeb jak bania karmelicka...
Szykowanie się do wyjazdu rozpoczęte. Pojęcia nie mam gdzie ja upchnę te wszystkie graty do decou... jeszcze troszkę ubrań będzie nam potrzebnych... Auto nie jest niestety z gumy!!! A szkoda...
Trzeba wziąć wszystkie (no prawie) serwetki, farby, lakier, masę pędzli, ze dwa kila gąbki i klamerkę... a jeszcze konewki, album, i papiery, i kropelki, i szlifierkę, i opalarkę. i lutownicę i Bóg wie co jeszcze... no i klej...
A w piątek o świcie ruszamy!
Marysia będzie doiła krowę, karmiła kury i obiecała sobie, że będzie jajka wybierała spod rosołu... się zobaczy.

czwartek, 15 lipca 2010

Dewastatore...

To ja! I znowu dziś szalałam!! Odarłam ścianę z tapety, do mięska...
Ale dziś pomagał mi mój Małż Osobisty... sprzątał to co ja zrzucałam na podłogę i nawet nie pyskował... jak nie On... Pomalutku ale do celu... jak żółwiczek - nasz lokator i pieszczoch - muchami karmiony...
A wiec jeszcze ze dwie tury i kuchnia będzie wyglądała jak po trzęsieniu ziemi. A potem to już tylko lepiej!

wtorek, 13 lipca 2010

Na Wyzdychu...

Ledwo żyję, ledwo łażę... Temperatura powietrza jest przerażająca...
Ewcia moja wczoraj się odezwała, żyją, mają się dobrze...remontują dom, opiekują się wnukami. Zajęć masa a ich tylko dwoje... I znowu nie mogłam się do niej wprosić, bo nie wypada...
Smuuuuuuuutno miiiiiii...

środa, 7 lipca 2010

I znów kwiatki...


Wracałyśmy sobie dziś od Babci Eli z Marychną...
Rosły na skarpie kwiateczki, pełniąc rolę chaszczy... Pszczółki i inne stworzenia latające siedziały na gałązkach i umilały nam spacer...

wtorek, 6 lipca 2010

Dorosłość...

Zachciało nam się wczoraj wycieczki nad wodę... była i owszem ale... woda nie nadawała się do celów rekreacyjnych...
Połaziliśmy sobie po tamie, poszliśmy na zamek Grodno, nawiedziliśmy dziadków - pradziadków... było fajnie.
Doszliśmy z moim Własnym Prywatny Małżem do wniosku, że dorośliśmy do wyprowadzenia się z miasta... Cisza i śpiew ptaków to jest to co nam wyjątkowo odpowiada, nie tęsknimy do rozrywek wielkiego świata, do knajp i kin... Nie przepadamy za ludźmi, za tłokiem i hałasem.
Teraz tylko musimy wygrać w lotka tyle pieniędzy, żebyśmy mogli sobie ten "Dom w Ciszy" kupić.
Tylko...

piątek, 2 lipca 2010

Demolator Woman.


To ja, babsztyl - demolka...
Tak w zasadzie to nie miałam planów demolacyjnych, ale sąsiadka za ścianą planuje położenie płytek na ścianę - za ścianą... mamy wspólną rurę doprowadzającą wodę do mieszkania i całkowicie zdewastowaną na wysokości baterii, więc jak nasi poprzednicy zmieniali baterię pokruszyli jej świeżutko wyremontowaną ścianę...
A mając na uwadze fakt, że ja też posiadam płytki na ścianę pomyślałam sobie, że przyszykuję sobie grunt do bardziej gruntownych zmian... Na razie mam rozkutą w 1/3 ścianę, poobijane paluchy, brak przecinaka... wczesną pylicę (a możne krzemicę?).
Muszę jeszcze odszukać jedną rurę, rozmontować syfon pod zlewem nie uszkadzając go po raz kolejny... zakupić blat i inne pierdoły takie jak nowa bateria itp. Ale zaczęłam i nie zostawię tego tak.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Sekutnica...

Dzisiejszy dzień rozpoczął się od dzikiej furii... Zdechł mi modem Neostrady... nie mam paragonu ani innego dowodu zakupu... żądają tego... nie dali...
Darłam się na pracownika infolinii... na pracownika salonu...
Modem wymieniłam, dostałam nawet na niego papierek...
Po czym wracając do auta znalazłam na śmietniku krzesło... nie było dyskusji, chcę je i koniec...
Małż mój osobisty nawet się nie ośmielił ze mną dyskutować, tylko zabrał je i w nogi...

niedziela, 27 czerwca 2010

Jak Kwoka...

Noszę się od wczoraj z moją pracą konkursowa po całej okolicy i nadal nie mam zadowalającego zdjęcia!! Szaleństwo jakieś mnie ogarnęło i zachciało mi się tak nietypowego tworu...
A teraz muszę do godziny 16 zrobić DWA zdjęcia i wysłać na konkurs!! No i co teraz?

sobota, 19 czerwca 2010

Matki Natury Dary dla Pospólstwa...








Dzisiaj małż zabrał nas na działkę do Teściowej w ramach odstresowania... roboty drogowe pod oknem nadal trwają co go strasznie wkurza...
Więc pojechaliśmy, dziecko sobie pobiegało, poszalało, tatuś podyskutował jałowo ze swym rodzicielem, teściowa szalała na grządkach a ja się ulotniłam i przez obiektyw telefonu oglądałam świat.
Oto moje Świata Oglądanie...

wtorek, 15 czerwca 2010

Dzielna byłam...

Taaakaaa dzielna, że zanim siadłam na fotel u dentysty wybuliłam 10 PLN na znieczulenie coby mnie nie bolało... Warto było oczywiście i nie ma co do tego wątpliwości, ale moja mamusia i tak powiedziała, że dzielna jestem... biedna nieświadoma kobieta :] Zabrałam ze sobą aż dwie koleżanki - mamusie z przedszkola żeby było bezpieczniej w kolektywie... Jedna umówiła się na czwartek, zrobiłam to samo... następna też... będzie nam raźniej iść walczyć z sobą samą... w kupie cieplej nie?

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Inteligencją...

No tym to ja dziś nie zgrzeszyłam... Właściwie nawet mogłabym robić za blondynkę...
Przeczytałam na forum, że pędzle po akrylu można domyć rozpuszczalnikiem nitro a ja głupia szukałam uretanowego... Skąd mi się wziął akurat ten, którego nigdzie nie ma? No skąd ja pytam?? Jest nawet całkiem pewne, że takiego nie ma... A ja przetrząsnęłam dwa składy budowlane... no cóż... ma się to wyższe wykształcenie... nieużywane...

wtorek, 8 czerwca 2010

Wydmuszka...


Nie wielkanocna niestety ale taka "zębowa"... słowa chirurga szczękowego...
A było tak: w piątek zaczął mnie pobolewać ząb - mądrości... - decyzja szybka i bezkompromisowa czyli do wyrwania.
Poleciałam wczoraj do przychodni i zarejestrowałam się na dziś rano - bo wiadomo lepiej rwać rano bo "w razie co" jeszcze masa godzin na szukanie pomocy.
Moja dentystka - przemiła i urocza starsza dama nie chciała tego robić bo "ząb wrośnięty i przy okazji mogę ten wcześniejszy też usunąć..." i skierowanie do specjalisty... a przy okazji to jeszcze chciała podłubać w tym co mi jeszcze zostało. Nie dałam rady bo mnie ten skurczybyk tak bolał, że nie usiedziałabym z jeszcze jednym bólem. Spasowałam, ale mam następny termin na przyszły wtorek ;)
Po czym pocwałowałam do przychodni specjalistycznej, która na szczęście nie była daleko i już po 25 minutach byłam na miejscu (pieszo)i stałam w kolejce do rejestracji.
Nawet nie zdążyłam zasiąść w poczekalni jak już mnie wywołali do gabinetu. Było ich aż czworo do mnie jednej... na szczęście lekarz to wielkie chłopisko z łapami jak bochenki chleba... Zajrzeli, pomędrkowali i kazali zrobić prześwietlenie... to poszłam...zrobiłam... wróciłam...
Zasiadłam na tronie, dostałam "lufę" i czekamy... Śmiałam się i jęczałam z bólu bo tu mnie boli a doktorki kawałami sypią...
ALE JUŻ MNIE NIE BOLI!!! UFF...

niedziela, 6 czerwca 2010

Słońce obecne było dziś....

Już od trzech dni obecne ... Piękna pogoda, ciepło i miło.
Już sobie przypomniałam dlaczego nie lubię upałów...
No bo nie możne być tak, żeby zawsze było dobrze ;)
Kredens czeka na ostatnie szlify, zamiast pięknieć pokrywa się strychowym kurzem bo nie ma tego, nie ma tamtego...
Będzie za kilka dni...
A na razie czekamy na diametralną poprawę pogody. Niech schnie, rośnie i kwitnie na działkach i w ogrodach. Czekam już na "własne" czyli od teściowej zieleninki, kopereczki i inne smakołyki.
A na razie byle do lata.

środa, 2 czerwca 2010

Smutno mi, smętnie...

Pogoda pod zdechłym Azorkiem... kapie i leje na przemian...
Zawilgłam już chyba doszczętnie, zimno mi i jakoś tak śpiąco...
Na pociechę upiekłam babkę karmelową z bakaliami, niby na poprawę humoru...
Nie zadziałała.
Rano byłam w Sezamie moim osobistym, malowałam kredensowi wnętrze na apetyczny kolorek, jest tak mokro, że farba nie chciała schnąć! grrrrr
Idę zajrzeć do niego.

wtorek, 1 czerwca 2010

Areszt przymusowy...

W zasadzie to nie jest tak źle bo... ja lubię siedzieć w domu, lubię w nim być, oddychać nim...
Dzisiaj od rana byłam w moim prywatnym sezamie, malowałam wnętrze "kredensa", śliczny czekoladowy kolorek, apetycznie wygląda i ładnie się komponuje z dębową bejcą.
Jeszcze tylko szybki, siatka, troszkę jasnej farby, klucze do szafek i szyldy do zamków. Same koszty...
Wpraszałam się do Ewusi mojej kochanej a u niej szpital... taka pogoda niestety...
U Bożenki z kolei żłobek: masa kurczaczków, króliczków, cielaczek i źrebaczek. Konikowi mamy nadać imię... kolejny chrześniak. Starszy braciszek to Jantar, mały ma mieć imię na "Z"... Chodzi mi po głowie Zefir... ale decydują właściciele wiec jeszcze poszukamy innych imion...

środa, 26 maja 2010

W krzakach...

Wczorajszy dzień był pierwszym, po ponad tygodniu, kiedy moje dziecko mogło wyjść z domu. Wiadomo angina ma swoje prawa... Poszłyśmy do naszego ulubionego centrum ogrodniczego, w którym to zamierzałam kupić siatkę ocynkowaną na dekorację szybek kredensowych... Nie było metalowej, plastikowa mi nie odpowiadała.
Dziecko zajęło się oglądaniem małych puchatych zwierzątek, żółwi i innych stworzeń, a na sam koniec zakochała się w maleńkich łysych i jeszcze ślepych myszkach laboratoryjnych...
W drodze powrotnej z krzaków wyjęłam dwie ładne butelki po alkoholu...
Nie chciała iść ze mną do domu.... bo niosłam szkło...
Na moje pytanie kto tu jest dorosły i decyduje odpowiedziała "Ty mamusiu, ale ja jestem mądrzejsza..."

poniedziałek, 24 maja 2010

Większe pół - mniejsze pół...

Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem pędzla i papieru ściernego.
Kredens nad którym się pastwię już od pół roku jest prawie w połowie zrobiony.
Pytanie tylko czy ta połowa jest większa czy mniejsza...
Rano mało nie zamalowałam całości farbą - po pierwszym bejcowaniu był ohydny, po pierwszym lakierowaniu zyskał, teraz po nastu lakierach zaczyna wyglądać ładnie.
Sąsiadka pożyczyła mi klucz od barku i okazało się, że pasuje... do kredensu sprzed niemal 50 lat.
Tak, w Polsce niewiele się zmieniło w tym czasie... A możne jednak?

niedziela, 23 maja 2010

Bez cukru...

Herbatka ze słodzikiem, nie gorzka ale do słodyczy jej daleko...
Niestety pomalutku należny się przyzwyczaić do tego smaku. Jak dieta ma być "bezstresowa" trzeba powoli wprowadzać ograniczenia.
Tak więc od dziś nie słodzimy herbatki...

piątek, 21 maja 2010

Ciągle pada.....

I pada, i pada, i pada..... Nawet jak na chwilkę przestanie to zaraz znowu pada....
Powódź idzie przez centrum polski, u nas w miarę, w zasadzie nie wiemy co to "wielka fala" i Bogu dziękować.
Ludzka tragedia... zalane domy, gospodarstwa i wszystko co tylko deszcz mógł zniszczyć to zniszczył.
Znowu będzie ostrzeżenie o możliwości epidemii bo woda porwała masę śmieci, nieczystości wszelakich i chemikaliów też...
Niechby już przestało.... możemy więcej nie znieść....

wtorek, 18 maja 2010

Mam!

Nareszcie kupiłam bejcę w kolorze dębu! Co się jej naszukałam to moje, ale za ostatniej bytności w składzie budowlanym Miła Zaprzyjaźniona Pani Sprzedawczyni wpisała wyżej wymieniony artykuł na listę i dziś już była!! Uff.
Szybciutko pobiegłam na strych do mojego prywatnego sezamu i sprawdziłam kolor... nieco ciut za ciemny, ale suma summarum taki jest dąb. Doczyszczę tego mieszkającego na wygnaniu biedaka, zabejcuję, polakieruję i będzie cacy i miodzio. Znalazłam dziś nawet idealny kolor ścian do kuchni - Wiatr Południa (ładny odcień oliwkowej zieleni), do tego "dębowo" wyglądający mebelek, płyteczki na ścianę w kolorze.... ekhm... no... kupy...
Widziałam ostatnio w Castoramie jak jeden Pan targał ze sobą coś co wyglądało jak balia z płaskim dnem - i taka jakaś prostokątna ta balia, rewelacyjnie nadawałoby się na nowy zlewozmywak... wpuszczony w blat.
Muszę sprawdzić co to było...

niedziela, 16 maja 2010

Haftem...


Będąc na wystawie kwiatów w Książu zakochałam się w .... hafcie wstążeczkowym... I tak mi już chyba zostanie.

poniedziałek, 10 maja 2010

Nabywszy...



Zamiast kupić bejcę w pięknym dębowym kolorze, kupiłam dwa storczyki na przecenie w markecie budowlanym... Śliczne, ale czy przeżyją ten szok środowiskowy? Uwielbiam kwiaty, tylko one nie zawsze odwzajemniają te uczucia...
Bejcy nadal brak, pojęcia nie mam czy to moja wina, bo sobie wymyśliłam, czy może producenci i sprzedawcy robią sobie jaja?
Konieczna mi jest do egzystencji bo muszę w końcu skończyć mebel maltretować...

sobota, 8 maja 2010

Czas na zmianę wagi.

Od kilku już dni przeglądam internet w poszukiwaniu informacji o diecie, jaka by mnie nie zamęczyła na śmierć. Zasadniczo mam tylko dwa warunki: nie głodzimy się i nie wykosztowujemy, bo nie będzie co jeść po diecie...
Znalazłam info o diecie Dukana, na razie przetrawiam ale znalazłam stronę z baaardzo dokładnym wyliczeniem czasu trwania poszczególnych etapów tejże diety, dla określonego tylko dla mnie spadku wagi. Jeszcze muszę się z tym przespać, ale możne być warto, nie liczy się szczególnie czas trwania promocji a efekty jakie mogę osiągnąć.
Zasadniczo każdy spadek wagi będzie wskazany, zwłaszcza duży ;).
Pożyjemy zobaczymy, a na razie WSZYSCY JESTEŚMY GRUBI.

poniedziałek, 3 maja 2010

Myśli...

kłębią się bez opamiętania, buzują i bulgocą podrzucając pokrywką mojej czaszki. Mam tyle myśli wszelakich, tyle planów... Coś się klaruje, coś się urodzi...
A chwilowo z tego garnka obfitości paruje zwątpienie i zniechęcenie. Coś chciałam, coś zaczęłam, coś leży i czeka na swoją kolejkę. I musi jeszcze poczekać. Aż kłęby pary opadną, spłyną po szybie czasu skroplone nadzieją oczekiwania.

czwartek, 29 kwietnia 2010

Gwałtem Mości Panowie...

Ano, gwałtem wyrwałam małżowi spod serca kartę luksusową i nabyłam bezwstydnie drogą kabinę prysznicową... Jestem nieodpowiedzialna i szurnięta? Nie, tylko zdesperowana. Już czwarty rok mieszkamy w "nowym" mieszkaniu a ono dalej woła o pomstę do nieba! Ale za to jutro mi przywiozą kabinę ze wszystkimi bajerami na jakie mnie było stać... Niewiele tego, ale radio i telefon pod prysznicem to już przesada... ważne, że będzie i koniec.

środa, 28 kwietnia 2010

Po ptokach.....

Szafy nie będzie........ właściciel postanowił sprzedać ją na lewiźnie. Moja strata, choć małż nie żałuje, dla niego to był stary grat...

Dylemat...

Tyko czy natury moralnej czy może finansowej? Oczywiście jeden i drugi bo jak inaczej? Znalazłam na alledrogo szafę cudną i to jeszcze w moim mieście, i to jeszcze na moją kieszeń, i to jeszcze mam transport na nią, i zgłupiałam już całkiem.....
Chciałabym ją bo jest naprawdę fajna, taka starutka jedno drzwiowa i "w ogóle" ale czy jest mi niezbędna do egzystencji? Już ją przecież oglądałam, prawie lizałam i się nie zmieściła do żadnego z naszych własnych rodzinno-zaprzyjaźnionych aut...
I może po prostu boję się sama siebie i swoich pomysłów?
Oszaleć można!
Poczekam na Pana Małża Mojego Osobistego, dam mu jadła i napitku, ugłaskam i usłyszę znowu "zrobisz jak chcesz"......... i tak właśnie zrobię?

niedziela, 18 kwietnia 2010

Pogrzeb

Dziś na Zamku Królewskim w Krakowie odbywa się pogrzeb pary prezydenckiej. Masa ludzi, hymny, nawoływania, oklaski. Ludzie chcą oddać hołd innym ludziom...
Niezwykły spokój i zgoda w Narodzie.
Logistyka na poziomie zaskakującym..... Kto by się spodziewał, że jednak można...
Zjechała się elita polityczna Polski i Świata...
Jak długo wszyscy będziemy Polakami? Czas pokaże.......

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Żałoba trwa...

Trwa i jeszcze potrwa, zwłaszcza dla rodzin tych co zginęli... Pokazywali dziś w telewizorni młodziutkie dziewczyny, jedna w wieku mojej najmłodszej siostry - obsługa samolotu... Dziewczyny na służbie... Facetów też szkoda... Szkoda ICH wszystkich. Teraz będzie medialna nagonka na pilota, potem na kogoś jeszcze, a jak to się już skończy to znowu się okaże, że czyjeś dzieci zostały bez środków do życia... I tak w kółko...
Nasza Polska szara rzeczywistość, przerażająca i zatrważająca... Czy to się nigdy nie zmieni? Mam dosyć.

środa, 7 kwietnia 2010

Nowe wyzwanie.

Zapisałam się na konkurs. Tematem jest pudełko - schowanko na damskie przydasie...
Temat rzeka, nagrody powalające!! Ja chcę wszystkie!!!
Już mi przeszedł niesmak po poprzednim konkursie (w którym zajęłam II miejsce), mogę więc z przyjemnością przyłączyć się do zabawy. Pomysł mam, materiały też więc do roboty!

sobota, 3 kwietnia 2010

A jednak!


Nie rozmyśliła się! Choć powietrze mroźne, słonko świeciło i po śniegu ani śladu.
W trawie zakwitły fiołeczki maleńkie ale takie słodkie, więc jednak jest wiosna...

piątek, 2 kwietnia 2010

Jakby się coś wiośnie pomieszało...



Albo jeszcze gorzej... jakby się rozmyśliła... Śnieg sypie od świtu. Małż mój osobisty przywitał dzień słowem dosadnym z wielkiej radości... Ucieszył się z możliwości odśnieżania auta swego ukochanego ;)... Oj bardzo się ucieszył... dawno tych słów nie używał. Jutro będziemy brodzić po kolana w brei albo na łyżwach ze święconką do kościoła pomkniemy...

A dziś jest ważny dzień dla wszystkich nie tylko wierzących ale dla Polaków, piąta rocznica śmierci Jana Pawła II, Naszego Papieża.

środa, 31 marca 2010

Candy u Huanity

Zapisałam się na candy u Huanity, kusi marcepankiem i serwetkami... Doskonale wie jak zwabić pszczółki do swojego ogrodu...

poniedziałek, 29 marca 2010

Szukam...

Dzisiaj to chyba dziury w całym. Na coś mam ochotę ale nie wiem na co, chodzę i szukam. A to jakieś ciasto, a to kanapka, ale tak naprawdę pojęcia nie mam co bym zjadła... Zrobię sobie gorący kubek o smaku zupy z robaka zwanego biedronką. Zawsze coś.
Zjadłabym dziurkę z ciastka...

piątek, 26 marca 2010

Z misiem mi nie do twarzy...

Z nową fryzurą też nie, ale małż spuchł i już nie chciał ciąć... więc mam wygolone tylko "mniejsze pół". Podobno maszynka nie ciągnęła takiej ilości na raz ;).
A poza tym znowu byliśmy w trasie "markeciarskiej" i znowu kupiłam albumy. Te są oprawione czerpanym papierem z wtopionymi płatkami róż... romantycznie.

wtorek, 23 marca 2010

Wrażenia z ukulturalnienia...

Cała grupa i cztery dodatkowe mamusie przegalopowały przez calutką dzielnicę, tylko po to, żeby nie czekać na kolejny autobus. Dzieciaki miały języki na brodach jak już dopełzły do filharmonii. Szczęśliwe i zmęczone zasiadły sobie wygodniutko w pierwszym rzędzie i czekały. Temperament mają wiec i czekanie różnie się objawiało...
Przedstawienie się zaczęło. Zorganizowane na "wysoki połysk", aktorzy wciągali dzieciaki do zabawy, po kilka sztuk na scenę i w tany. Marysia z wypiekami na twarzy wywijała na scenie z miotłą w takt Polki - bo tak w Czechach się wita wiosnę...
Na koniec grecka Zorba.... wszystkie dzieciaki z widowni za rączki i wywijamy nóżkami... ależ były tańce!!
Do przedszkola wracali tak umęczeni, że nawet nie mieli siły rozrabiać na przystanku... wpakowani do naszej wałbrzyskiej "nyski" pomknęliśmy z powrotem.
A dziś robią palmy wielkanocne....

niedziela, 21 marca 2010

Z wynurzeń hipochondryczki...

Basen był cudowny. Ciepła woda, bicze wodne i samodzielne próby utrzymania zadka na kulturalnej wysokości sprawiły, że dziś mam zakwasy, ból głowy i najmodniejszy ostatnio katar zatokowy.
Pojęcia nie mam jak przeżyję kolejne dwa, trzy dni... Będę sapać i kichać gdzie popadnie a przecież jutro jest Wielki Dzień.
Jutro jestem "dyżurną mamą" w przedszkolu i idziemy do filharmonii. Marysia jest średnio zachwycona, a że też ma katar i poobijane stopy (od skakania na nogi prosto do brodzka) będzie ciężko... Idę sobie posapać w pozycji horyzontalnej.

piątek, 19 marca 2010

Nowe nabytki

Małżowi zachciało się dziś jechać do Tesco... Sam się prosił... Jak zwykle wylądowałam w koszach z przecenami i tam zaszalałam. Oj co to za szał! Album na zdjęcia za 5 zł i to jeszcze jaki! Gruba oprawa obciągnięta materiałem i w środku strony z czerpanego papieru. Jeszcze nie wiem co z nimi zrobię ale będą piękne ;) I jeszcze papier do pakowania prezentów, dziś był po 75 groszy za opakowanie.... mam tego już cały karton a jeszcze chodzę i zaglądam...
A jutro na basen pomoczyć stare gnatki.

czwartek, 18 marca 2010

Mamusiu czuć wiosnę

Taaa, najbardziej to ja dziś rano poczułam kota sąsiadów....
Ale poważnie, ładnie jest od rana. Po powrocie z przedszkola (jakbym to ja do niego chodziła nie?)pootwierałam okna, się wietrzy... W bloku obok robotnicy szaleją na dachu i całkiem niechcący podrzucają mi do pokoju kawałki papy i drewna i jakichś innych materiałów dachowo - remontowych...
Ale jest wiosna, NARESZCIE.

wtorek, 16 marca 2010

No i zaczynamy.....

Jak w tytule, zaczynamy się poznawać z blogiem.......... właściwie to ON poznaje moje słabe strony. Już nawet nie wiem co sknociłam a czego jeszcze nie... Poczekamy na Bajkę i ONA coś poradzi.