poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Szop pracz...

Tak się dziś czuję... a do tego ten szop ma łeb jak bania karmelicka...
Szykowanie się do wyjazdu rozpoczęte. Pojęcia nie mam gdzie ja upchnę te wszystkie graty do decou... jeszcze troszkę ubrań będzie nam potrzebnych... Auto nie jest niestety z gumy!!! A szkoda...
Trzeba wziąć wszystkie (no prawie) serwetki, farby, lakier, masę pędzli, ze dwa kila gąbki i klamerkę... a jeszcze konewki, album, i papiery, i kropelki, i szlifierkę, i opalarkę. i lutownicę i Bóg wie co jeszcze... no i klej...
A w piątek o świcie ruszamy!
Marysia będzie doiła krowę, karmiła kury i obiecała sobie, że będzie jajka wybierała spod rosołu... się zobaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz