czwartek, 15 lipca 2010

Dewastatore...

To ja! I znowu dziś szalałam!! Odarłam ścianę z tapety, do mięska...
Ale dziś pomagał mi mój Małż Osobisty... sprzątał to co ja zrzucałam na podłogę i nawet nie pyskował... jak nie On... Pomalutku ale do celu... jak żółwiczek - nasz lokator i pieszczoch - muchami karmiony...
A wiec jeszcze ze dwie tury i kuchnia będzie wyglądała jak po trzęsieniu ziemi. A potem to już tylko lepiej!

wtorek, 13 lipca 2010

Na Wyzdychu...

Ledwo żyję, ledwo łażę... Temperatura powietrza jest przerażająca...
Ewcia moja wczoraj się odezwała, żyją, mają się dobrze...remontują dom, opiekują się wnukami. Zajęć masa a ich tylko dwoje... I znowu nie mogłam się do niej wprosić, bo nie wypada...
Smuuuuuuuutno miiiiiii...

środa, 7 lipca 2010

I znów kwiatki...


Wracałyśmy sobie dziś od Babci Eli z Marychną...
Rosły na skarpie kwiateczki, pełniąc rolę chaszczy... Pszczółki i inne stworzenia latające siedziały na gałązkach i umilały nam spacer...

wtorek, 6 lipca 2010

Dorosłość...

Zachciało nam się wczoraj wycieczki nad wodę... była i owszem ale... woda nie nadawała się do celów rekreacyjnych...
Połaziliśmy sobie po tamie, poszliśmy na zamek Grodno, nawiedziliśmy dziadków - pradziadków... było fajnie.
Doszliśmy z moim Własnym Prywatny Małżem do wniosku, że dorośliśmy do wyprowadzenia się z miasta... Cisza i śpiew ptaków to jest to co nam wyjątkowo odpowiada, nie tęsknimy do rozrywek wielkiego świata, do knajp i kin... Nie przepadamy za ludźmi, za tłokiem i hałasem.
Teraz tylko musimy wygrać w lotka tyle pieniędzy, żebyśmy mogli sobie ten "Dom w Ciszy" kupić.
Tylko...

piątek, 2 lipca 2010

Demolator Woman.


To ja, babsztyl - demolka...
Tak w zasadzie to nie miałam planów demolacyjnych, ale sąsiadka za ścianą planuje położenie płytek na ścianę - za ścianą... mamy wspólną rurę doprowadzającą wodę do mieszkania i całkowicie zdewastowaną na wysokości baterii, więc jak nasi poprzednicy zmieniali baterię pokruszyli jej świeżutko wyremontowaną ścianę...
A mając na uwadze fakt, że ja też posiadam płytki na ścianę pomyślałam sobie, że przyszykuję sobie grunt do bardziej gruntownych zmian... Na razie mam rozkutą w 1/3 ścianę, poobijane paluchy, brak przecinaka... wczesną pylicę (a możne krzemicę?).
Muszę jeszcze odszukać jedną rurę, rozmontować syfon pod zlewem nie uszkadzając go po raz kolejny... zakupić blat i inne pierdoły takie jak nowa bateria itp. Ale zaczęłam i nie zostawię tego tak.