piątek, 13 kwietnia 2012

I umarłam... aby urodzić się na nowo...

...jako dziecko! Pełne ciekawości świata i zrozumienia dla rzeczy mało zrozumiałych.
Tak oto mogę w skrócie niemal telegraficznym (na sms'owy za dużo znaków)opisać to co mnie spotkało.
Otóż znowu byłam "mamusią dyżurną". Matko kochana jak ja lubię tę robotę!! Normalnie poezja!!!!
W teatrze znowu byliśmy... można by powiedzieć NUDA!! Mało tego na "Czerwonym Kapturku". Normalnie zgon na miejscu, bo to jeszcze na podstawie bajki braci G! Moja "najnieulubieńsza" bajka, zgroza i horror! Krew się leje, masa podtekstów i symboliki (zawód mi się kłania zawsze przy bajkach G. a tego nie lubię, nie po to unikam zawodu jak szalona, żeby się symboliką i podtekstami bawić!)
I teraz clou programu! Normalnie odjazd! Sama siedziałam z otwartą paszczą i rechotałam jak co najmniej niepoczytalna ;).
Scenografia chociaż początkowo nieco zniechęcająca dla dorosłego widza okazała się akuratna! Mało tego! okazała się idealna! Lalki (bo nie zapominajmy, że to jednak teatr lalek jest) hmmm... lalki tak fantastycznie "handmadowe" jak to tylko możliwe!!
Zakochałam się w krasnoludkach!!! Ja takiego chce! Matko kochana koleżanki miłe, szyjące dla radochy gawiedzi, zrobi któraś dla mnie krasnoludka z tego przedstawienia??



Gwoli ścisłości zdjęcie bezczelnie skopiowałam ze strony teatru, reszta do obejrzenia tu: http://teatrlalek.walbrzych.pl/4356.xml

1 komentarz:

  1. Doskonale |Cie rozumien ,poniewaz ja jestem dzieckiem od urodzenia he he..

    OdpowiedzUsuń