Od mojego ostatniego wpisu wydarzyło się tak wiele, że sama nie wiem od czego mogłabym zacząć... Może tak:
Wesele było, zabawa do białego rana, dziecko wywijało jak szalone ;)
Pierwszy tydzień w szkole, jakoś minął, dziecko się nie zniechęciło.
Potężna awantura w rodzinie, w którą zostałam wciągnięta mimo woli, i od której się zadnią częścią odwróciłam... od awantury rzecz jasna a nie rodziny... chociaż możne i od niej też...
Zaszczytne miejsce w trójce klasowej... możne być jednocześnie ciężko i zabawnie...
Wrócił Rachityczny Kaszelek. W towarzystwie zapalenia zatok i temperatury... Męczący drań...
Nie chce mi się nawet nie chcieć...
P.S. Małż sobie w czasie wczorajszej kolacji łyżeczką od herbaty WYBIŁ ZĄB!! JEDYNKĘ!! JEST SZCZERBATY...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brawa dla Marysi!
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia dla mzłża.