środa, 27 kwietnia 2011

Pożegnania...

Zaliczyłam dziś dwa... Jedno ze łzami w oczach, drugie z przyjemnością dawania czegoś komuś z potrzeby serca...
Otóż pożegnałam się dziś z moją ulubiona zakonnicą ! Fajnie zabrzmiało nie? Ale tak naprawdę było... to nasza zeszłoroczna wychowawczyni w przedszkolu S. Zuzanna.
Kiedyś myślałam, że zakonnicami zostają kobiety skrzywdzone przez... rodziny i mężczyzn z przewagą tych drugich a czasem zwyczajów panujących w niektórych dużych rodzinach... "Że ta najmłodsza do klasztoru pójdzie, taką jej rolę damy..." . Co było powodem przyjęcia ślubów przez "naszą" Zuzę pojęcia nie mam, nigdy nie zapytałam... nie ośmieliłam się... a jako osoba niewierząca (paradoksalnie prowadzam córkę do kościoła i na religię, i przedszkole jest prowadzone przez siostry ;D)zawsze doszukiwałam się drugiego dna...
Dziś przestałam szukać... doszłam do wniosku, że osoba tak mocno stojąca na ziemi, tak trzeźwo myśląca, i tak rzeczowa miała swoje powody - znaczy POWOŁANIE. A tego to już nie jestem w stanie podważyć.
Jedzie ta "nasza" Zuza na Węgry... Zgromadzenie sióstr Św. Elżbiety stamtąd pochodzi... będzie odbudowa klasztoru... I będzie znajoma Siostra "jakbyśmy byli w okolicy" ;D
Pożegnałam się z S. Zuzanną ze łzami w oczach a na pamiątkę dałam jej coś co bardzo kocham (nie własne dziecko rzecz jasna o nie...). To pieta, którą robiłyśmy razem z Bożenką latem zeszłego roku... Praca nad nią sprawiła nam obydwu ogromną przyjemność i choć się okropnie nad nią kłóciłyśmy efekt jest przewspaniały. Pokażę Wam... choć zmieniła właściciela...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz