sobota, 31 sierpnia 2013

Małe sukcesy, małe radosci...

Od wielu lat namiętnie (no może to trochę za duże słowo ;D ) hoduję fiołki, te takie zwykłe kupowane w marketach na rożne dni matki i babci...
Miałam je od zawsze w wielkim poważaniu bo przy minimum umiejętności i uwagi dawały piękną i długotrwałą dekorację, kilkakrotnie miałam parapety zastawione fiołkami równocześnie kwitnącymi...  Od dwóch lat jednak nie kwitły wcale, wszystkie siły kierując ku rozmnażaniu - które to notabene odpracowały solennie i intensywnie.
Rozdałam kilkanaście całkiem nieźle ukorzenionych "szczepek"  sobie zostawiając "tylko" kilka...
a to co zobaczyłam dzisiaj rano  :)

3 komentarze:

  1. Polcia wszystkie Twoje anioły chwytają za serce, po części hogis to zasługa, bo zrobiła piękne i nietuzinkowe szablony, a Ty je świetnie ozdobiłaś :)
    na fiołka czekam ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. PS a najlepiej to na trzy fiołki :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Polciu- miłość do fiołków nas łączy :) Ja przez długi czas w ogóle nie zauważałam ich istnienia aż kiedyś napotkałam przepiękny okaz o delikatnych białych kwiatach i zauroczył mnie zupełnie :) Teraz Mama mi sadzi nowe fiołki (ma do tego lepszą rękę niż ja ) a ja tylko zastawiam parapety :) Podziwiam przepiękny kwiatuszek - warto było czekać :)

    OdpowiedzUsuń