Jesienna stagnacja dopadła i mnie... w końcu...
Nie chce mi się nawet nie chcieć...
Jutro mam iść do fryzjera bo... mam szczotkę ryżową mocno zużytą na głowie...
Od wczoraj "świat się wali", budowlańcy na dachu, roboty drogowe pod oknem... łeeee nawet się człowiek nie możne wyspać porządnie bo łomot umarłego postawi na nogi.
Otwieram zatem punkt usługowy pt. "Wskrzeszanie". Opłata będzie ogromna bo szybko skończą remonty a żyć z czegoś trzeba...
Poprawiwszy sobie nastrój idę uskutecznić konsumpcję dóbr jakowychś... mniam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wizyta u fryzjera na pewno poprawi Ci nastrój!
OdpowiedzUsuńFryzjer i slodkości, to najlepszy sposób na poprawę humoru, o zakupach nie wspominam, bo przy kosztach remontowych ta terapia odpada :D.
OdpowiedzUsuń